W decydującym o awansie do ćwierćfinału mundialu szczypiorniści Słowenii zremisowali z Egiptem 25-25. Taki wynik oznaczał dalszą grę gospodarzy. Po nieudanym spotkaniu Słoweńcy winy szukają u organizatorów. Zarzucają im fatalnie zorganizowanie turnieju, co mogło mieć wpływ na zatrucia 12 zawodników przed meczem z Egiptem. Sprawę przybliżył lekarz reprezentacji Słowenii Saszo Djurić, w rozmowie z serwisem siol.net. - Problemy zaczęły się dzień przed meczem, eskalowały nocą oraz rano i popołudniu w dniu meczu. Zawodnicy mieli biegunkę i wymioty, lekką gorączkę i bóle brzucha - przyznał lekarz. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> Djurić stwierdził też, że na problemy zatruć narzekają też ekipy Danii, Szwecji i Chorwacji. Wszystkie mieszkają w jednym hotelu, również ze Słoweńcami i gospodarzami. Lekarz twierdzi jednak, że jego zawodnicy przestrzegali wszystkich norm sanitarnych. - To dobry hotel, przestrzegaliśmy wszystkich zasad. Myliśmy też zęby butelkowaną wodą, dbaliśmy o higienę, więc naprawdę nie wiem, skąd ta infekcja - powiedział. - Egipcjanie też są w tym hotelu, ale wszyscy mieszkamy oddzielnie, każdy na swoim piętrze. Nawet gdy szliśmy do jadalni, robiliśmy to oddzielnie - dodał. Djurić zauważył też, że wszystkie reprezentacje jadły taki sam posiłek. Był on jednak przygotowywany oddzielnie, w osobnych kuchniach. Nie wiadomo jednak, czy ma to związek ze sprawą. MP <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=linki2&utm_medium=linki2&utm_campaign=linki2">Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!</a>