- Arabowie to bliżej nieznany nam zespół. W sobotę widzieliśmy, że Słoweńcy mieli z nimi problemy. Grają bardzo żywiołowo, cały czas podejmując akcje jeden na jeden, oddając bez specjalnego zastanowienia rzuty z każdej pozycji. Jeśli ich się od razu nie ostudzi, to wtedy, tak jak Słoweńcy, możemy mieć problemy - powiedział Będzikowski. 40-letni szkoleniowiec żałuje, że sobotnia wygrana z Białorusią 24-22, na inaugurację MŚ, kosztowała jego podopiecznych mnóstwo sił. - Pierwsze spotkanie na mistrzostwach trzeba wygrać. Szkoda, że ten mecz kosztował nas tyle sił, bo mogliśmy go spokojniej kontrolować. W 40. minucie było osiem bramek przewagi, ale wtedy zaczęliśmy za szybko oddawać rzuty z nieprzygotowanych sytuacji i zamiast spokojnie rozgrywać piłkę po minucie czy jeszcze dłużej, żeby zmusić Białorusinów do cięższej pracy, niepotrzebnie sami sobie utrudniliśmy sytuację - ocenił. Większość meczu Polacy rozegrali w podstawowym składzie. Próby wprowadzenia nowych zawodników nie przyniosły spodziewanego efektu. - W 45. minucie dokonaliśmy dwóch zmian. Na boisko weszli Przemek Krajewski i Karol Bielecki, ale w ciągu trzech minut z ośmiu goli przewagi zrobiły się tylko cztery. Wtedy byliśmy zmuszeni powrócić do sprawdzonego składu, który wypracował prowadzenie, by uniknąć nerwowej końcówki. Co i tak de facto nam się przydarzyło - wytłumaczył. Białorusini zbytnio nie zaskoczyli sztabu szkoleniowego Polaków, choć ten spodziewał się bardziej agresywnej obrony ze strony rywali. - Możemy powiedzieć +dziękujemy+, że rywale zagrali strefą 6-0 i to dość pasywnie. Taki system mieliśmy lepiej rozpracowany. Największym naszym przeciwnikiem od 45. minuty tego meczu byliśmy jednak my sami i pomysły, które się rodziły się w naszych głowach - podsumował Będzikowski, który jako zawodnik rozegrał 102 mecze w reprezentacji Polski. Z Saragossy Cezary Osmycki <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/ms-pilkarzy-recznych-polska-arabia-saudyjska,3654">INTERIA.PL zaprasza na relację NA ŻYWO z meczu Polska - Arabia Saudyjska</a>