Jego zdaniem będzie to bardzo trudne zadanie, gdyż z zamiarem walki o miejsce w ósemce najlepszych drużyn globu przyjedzie każdy uczestnik turnieju. "Mistrzostwa świata to bardzo wyrównany turniej, nie widzę w tej chwili wyraźnego faworyta. Na papierze wychodzi na to, że kilka drużyn może mieć nadzieję na miejsce w półfinale, a my raczej nie jesteśmy jedną z nich" - zauważył. Zaznaczył jednak, że to nawet dobra sytuacja dla biało-czerwonych. "Podczas mistrzostw świata w Serbii dwa lata temu pokazaliśmy, że jeśli jesteśmy niedoceniani, to nieco łatwiej nam się gra z tymi teoretycznie mocniejszymi przeciwnikami" - podkreślił. I dodał: "Wtedy byliśmy w stanie wykorzystać taką sytuację, ale nie można liczyć, że tak będzie zawsze". Zwrócił uwagę, że w składzie na MŚ brakuje nam kilku zawodniczek, m.in. doświadczonej lewoskrzydłowej Kingi Grzyb, ale też młodej Joanny Drabik. "Mimo to mamy bardzo ciekawą kadrę, kombinację młodych i doświadczonych zawodniczek, do tego głodnych sukcesów" - ocenił. Jak podkreślił, polski zespół dysponuje dobrą siłą ognia. "Chodzi m.in. o dwie świetne leworęczne rozgrywające Monikę Kobylińską i Aleksandrę Zych. Zawsze kiedy grają, są w stanie coś dać zespołowi. Nie są to jeszcze zawodniczki pokroju Katariny Bulatovic z Czarnogóry czy Line Joergensen z Danii, ale grają agresywnie i zapewniają odpowiednią liczbę bramek oraz asyst. To może być atut polskiej reprezentacji" - wyraził nadzieję duński szkoleniowiec. Mistrzostwa biało-czerwone rozpoczną w sobotę meczem z Kubankami. Później w Naestved zmierzą się kolejno ze Szwedkami, Chinkami, Angolankami i Holenderkami. Do 1/8 finału awansują po cztery najlepsze drużyny z czterech grup.