- Rumunki posiadają jedną z najlepszych rozgrywających na świecie Cristinę Georgianę Neagu. Obrona gra bardzo siłowo i mają za sobą około trzytysięczną widownię, która je wspiera. Będziemy grali swoje, tak jak w meczach z Norwegią, Hiszpanią, czy przed mistrzostwami ze Szwecją, czy Brazylią - krótko scharakteryzował trener najbliższe rywalki. Do czasu przyjazdu do tego serbskiego miasta trener nie miał zbyt wiele czasu na dokładne analizy, bowiem ostatnie spotkanie grupy C z Norwegią skończyło się późnym wieczorem w piątek. W sobotę, oprócz przeprowadzki ze Zrenjaninu, czekał go pełen pracy dzień. Zawodniczki też już mogły czuć się zmęczone turniejem, ale, jak same przekonywały, na takiej imprezie o tym zapominają. - Musimy wykrzesać z siebie jeszcze więcej energii, którą nadal dysponujemy. Jesteśmy przygotowani do walki, w czym wielka zasługa masażystów i ekipy medycznej. Wszystkie zawodniczki są zdrowe i nie notujemy poważniejszych urazów - zapewnił duński szkoleniowiec "Biało-czerwonych". Według Rasmussena kluczowy dla przebiegu spotkania może być ostatni kwadrans gry i to, kto zachowa więcej sił. - Rumunki też miały trzy bardzo ciężkie spotkania w grupie i to na pewno kosztowało je sporo energii. Dlatego decydujące w meczu 1/8 finału może okazać się, która z drużyn będzie świeższa w końcowych 15 minutach - podkreślił. Trener uważa, że Rumunia i Polska prezentują podobny poziom. Nawiązał przy tym do ostatniego meczu w grupie, z obrończyniami tytułu Norweżkami, przegranym 18-23. - Z Norwegią przegraliśmy, bo popełniliśmy więcej drobnych błędów. Oczywiście każda porażka boli. Ale dziewczyny znów czegoś się nauczyły. W drugiej połowie mogliśmy dogonić mistrzynie świata i odrobić trzybramkową stratę, ale zmarnowaliśmy dwie znakomite okazje, co natychmiast rywalki wykorzystały. I to właśnie różni najlepszy team na świecie od tego, który jest nieco poniżej tego poziomu. W podobnym miejscu znajduje się Rumunia - ocenił. Z Nowego Sadu Cezary Osmycki