Telefon od duńskiego trenera drużyny narodowej Kima Rasmussena z powołaniem na mistrzostwa mile ją zaskoczył. - Do ostatniej chwili nie przypuszczałam, że będę miała okazję grać na MŚ. Telefon od trenera bardzo mnie ucieszył. Myślałam, że ze względu na zdrowie moja gra w reprezentacji to zamknięty rozdział - powiedziała 32-letnia rozgrywająca francuskiego Fleury Loiret. Siódmiak ma nadzieję, że z problemy zdrowotne tym razem nie przeszkodzą jej w dobrej grze. - Miałam kłopoty ze ścięgnami Achillesa. Dlatego nie mogłam uczestniczyć we wszystkich zgrupowaniach. Teraz jestem już po operacjach i jest ok. Nie mam już wahań formy spowodowanych bólem. Mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku - wyjaśniła. Dwukrotna laureatka nagrody dla najlepszej środkowej rozgrywającej oraz zagranicznej zawodniczki ligi francuskiej (w sezonach 2008/09 i 2009/10) unika odpowiedzi na temat szans "Biało-czerwonych" w serbskim czempionacie. - Boję się mówić, które miejsce możemy zająć. Wyjście z grupy jest celem minimum. Ważne będzie z iloma punktami z niej wyjdziemy, jaka będzie dyspozycja dnia, na kogo trafimy, czy będzie nam sprzyjało szczęście. W końcu mamy zespół, w którym zawodniczki są na jednym poziomie. Kiedy jedna jest zmęczona, druga za nią wchodzi i nie ma dużego spadku jakościowego - dodała. Podobnie jak koleżanki Siódmiak nie może się już doczekać pierwszego meczu - w sobotę Polki spotkają się z Paragwajem. - Już bym chciała wyjść na boisko i grać. Zanim usłyszę pierwszy gwizdek, jestem spięta, a potem to wszystko ze mnie opada. Właśnie teraz jest największy stres, związany z wyjazdem, analizą gry rywalek - przyznała. Według niej, na psychikę polskiego zespoły zbawienny wpływ miały dwa niedawne zwycięstwa w towarzyskich meczach nad Brazylią. - Zespół dojrzał do tego, żeby wygrywać z najlepszymi. Jesteśmy mocno podbudowane wygranymi z Brazylią, bądź co bądź piątym zespołem poprzednich MŚ, mimo że to były tylko sparingi - podkreśliła. Za faworytki w grającej w Zrenjaninie grupie C uważa obrończynie tytułu Norweżki oraz brązowe medalistki poprzedniego czempionatu Hiszpanki. - Hiszpanki i Norweżki to drużyny z najwyższej półki. Mają na pewno większe doświadczenie, ale mam cichą nadzieję, że będziemy czarnym koniem tych zawodów. Marzy mi się taki występ, jak Polaków na MŚ w 2007, gdzie zdobyli srebrny medal - wyjawiła. Właśnie w tamtych mistrzostwach przed sześcioma laty uczestniczył jej szwagier, obrotowy reprezentacji, który dwa lata później był autorem słynnego rzutu przez całe boisko w ostatnich sekundach meczu z Norwegią, co podopiecznym trenera Bogdana Wenty otworzyło drogę do półfinału, a potem miejsca na najniższym stopniu podium. - Obecnie teściowa mnie bardzo dopinguje. Mówi: teraz to wy im pokażcie, że też potraficie, że możecie wygrać, na pewno wam się uda. 15 grudnia Artur ma pożegnalny mecz, ja już zapowiedziałam, że nie przyjadę (tego dnia Polki mogą grać mecz 1/8 finału). Synek, trzyletni Kacper, już jest odpowiednio nastawiony, że będzie mamę oglądał w telewizji - zakończyła.