Polki zaczęły mistrzostwa od pokonania Szwecji 33-30, a w niedzielę przegrały w Czeszkami 25-29. "W tym drugim spotkaniu nasz zespół nie potrafił w drugiej połowie narzucić swojego stylu gry. Wkradł się chaos, którego dziewczyny nie umiały opanować. Drużyna dała się wybić z rytmu. Trochę utrudniła nam zadanie zmiana ustawienia Czeszek w obronie, ale też pojawiły się błędy" - powiedziała była zawodniczka m.in. Ruchu Chorzów i Sośnicy Gliwice. Jej zdaniem polskie szczypiornistki mają czas na przeanalizowanie pomyłek przed wtorkowym spotkaniem z Norwegią. Potem w czwartek rywalem ekipy trenera Leszka Krowickiego będzie reprezentacja Węgier. "Nie sądzę, by pojawiła się taka kalkulacja, że ważniejszy dla nas będzie ten czwartkowy mecz. Na pewno w zespole jest złość po porażce. Przecież ambicja zawodniczek na pewno została naruszona" - dodała Łącz. Podkreśliła, że wygranie przez Polki listopadowego turnieju o Pucharu Karpat w Rumunii i pokonanie na inaugurację MŚ Szwecji mogło rozbudzić apetyty polskich kibiców. "Trener Krowicki buduje zespół. Na pewno jego filozofia gry jest inna niż u poprzednika Kima Rasmussena. Ma plan na cztery lata pracy, myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. A mistrzostwa świata to długi turniej. Kluczowe mecze będą po krzyżowaniu się grup. Wtedy się okaże, czy udało się zbudować na ten czas formę" - zauważyła trzykrotna uczestniczka mistrzostw świata. Podkreśliła, że w pojedynku z Norweżkami nie będzie można sobie pozwolić na pomyłki. "Mocno kibicuję naszej reprezentacji, trzymam kciuki i wierzę, że zajdzie w tych mistrzostwach daleko" - powiedziała Iwona Łącz.