- Cieszę się, że udało nam się przełamać w najważniejszym momencie meczu z Rumunią - powiedziała 30-letnia szczypiornistka Vistalu Gdynia. W 46. minucie pojedynku nie udało się jej podanie do kontry, na co poddenerwowany szkoleniowiec Kim Rasmussen zareagował okrzykami "Stop that" (skończ z tym). Od tej chwili nastąpiło 11 minut bez straty bramki. - Trener wykrzykiwał jeszcze gorsze słowa. Jego krzyk i to niedokładne podanie były dla nas impulsem, żeby zacząć ostateczną rozgrywkę. To był ostatni moment. Gdyby wydarzyło się to pięć minut później, może nie zdążyłybyśmy dogonić rywalki. Idealnie żeśmy się wstrzeliły. Wierzę, że tak miało być i że to jeszcze nie koniec - podkreśliła. Po niedzielnym sukcesie długo świętowano, ale bez przekraczania pewnych granic. - Wieczorem dotarła do nas +czarodziejska pizza+, którą obiecał nam trener jeśli wygramy. Cieszyłyśmy się bardzo długo, ale to wszystko było w granicach zdrowego rozsądku. Teraz mamy trochę czasu na odpoczynek - wspomniała. W walce o półfinał Polska zmierzy się w środę w Nowym Sadzie (na razie organizatorzy nie podali oficjalnej godziny rozpoczęcia) z wicemistrzem świata Francją. - Mamy dwie zawodniczki, które sporo czasu spędziły we Francji - to Karolina Siódmiak i Monika Stachowska. Stąd mamy mnóstwo informacji, poza tym przeanalizujemy mecze, które w Serbii rozegrały Francuzki. To na pewno będzie inna piłka ręczna niż rumuńska, ale wszystko w naszych rękach i kto wie co się wydarzy - powiedziała Gapska. Wraz z drugą bramkarką kadry Anną Wysokińską skrupulatnie przygotowują się do każdego spotkania. W polskim sztabie szkoleniowym od gry na tej pozycji specjalistą jest Antoni Parecki, który wcześniej przez wiele lat trenował zawodników reprezentacji Danii. - Przed każdym meczem siadamy z panem Pareckim oraz Anią i spędzamy mnóstwo czasu na analizie każdej zawodniczki. Przyglądamy się jak rzuca z każdej możliwej pozycji. Z kolei Łukasz Kalwa podaje nam ogromną ilość informacji statystycznych. Dostajemy od niego bardzo pomocny, solidny materiał, odpowiednio przygotowany i podzielony. Kiedyś bywało tak, że oglądało się akcje z taśmy VHS, którą bez przerwy trzeba było przewijać - wspomniała. Dla bramkarek takie materiały mają nieocenioną wartość. Zwłaszcza pod koniec gry ich przydatność znacznie się podnosi. - Takie analizy sprawdzają się najczęściej w końcówkach meczów, kiedy piłkarki są zmęczone i wracają do swoich nawyków. Wiadomo jednak, że czym wyższy poziom tym zawodniczki dysponują większym wachlarzem rzutów. W kilku przypadkach w meczu z Rumunią to się sprawdziło, szczególnie przy akcjach Luciany Marin - oceniła. Gapska uważa, że taka praca z trenerem jeśli w efekcie przyniesie choć kilka udanych interwencji, to jest jak najbardziej opłacalna. - Jeśli choć kilka procent tych informacji się sprawdzi w grze i pomoże zatrzymać kilka strzałów, to już choćby dlatego warto spędzić na obserwacji te dwie, trzy godziny - podkreśliła Gapska, która w meczu z Rumunią w ciągu 24 minut (tyle przebywała na boisku), obroniła 6 z 15 rzutów. To daje bardzo wysoką, 40-procentową skuteczność. W Nowym Sadzie rozmawiał Cezary Osmycki