Zawodniczki zgodnie podkreślają, że w drużynie panuje znakomita atmosfera. Czy w tej ekipie, zarówno poza boiskiem jak i na nim, jest jakaś liderka? Antoni Parecki: Patrząc z boku, oczami trenera, widzę, że ten zespół gra bardzo spoiście, jest wyjątkowo zgrany. Każda dziewczyna chce dołożyć od siebie dla zespołu jak najwięcej tego, co ma najlepsze. W tym chyba tkwi siła naszego zespołu, że nie ma jednej zdecydowanej liderki, którą jak się wyłączy, to drużyna nie potrafi grać. U nas jest kilka zawodniczek, które biorą ciężar gry na siebie. To jest Kinga Byzdra, Karolina Siódmiak, Karolina Kudłacz, Iwona Niedźwiedź czy Anna Wojtas. Wymieniają się i są uniwersalne. Jakie zalecenia otrzymają zawodniczki przed ostatnimi meczami w grupie C, w której jesteście o krok od awansu do 1/8 finału? - Zalecenia są takie jak zawsze, żeby zgodnie z koncepcją Kima Rasmussena (selekcjoner reprezentacji - przyp. red) nie było przestojów. Mecz z Argentyną trzeba wygrać i zapewnić sobie awans do dalszych rozgrywek. Potem będzie spotkanie z Norwegią i nowe założenia taktyczne. Argentyna wyraźnie odstaje poziomem od najsilniejszych drużyn w grupie. Czy może nas jeszcze czymś zaskoczyć? - Niewątpliwie Argentyna jest lepiej poukładanym zespołem niż Paragwaj, z którym wygraliśmy 40:6. Z trzech meczów rozegranych przez nie na mistrzostwach wynika, że mają siły tylko na pierwszych 20 minut. Z reguły po tym czasie inne zespoły im odchodziły na większą różnicę bramkową i wtedy mecz już był poukładany. A co z obrończyniami tytułu Norweżkami. Czy nie uważa pan, że mogą sobie mecz z Polkami odpuścić? - Norwegia może sobie na to pozwolić, ale uważam, że będzie chciała wyjść z pierwszego miejsca w grupie. Jaki skład wystawią, to trudno przewidzieć. To zależy od trenera, od tego czy będzie chciał ograć inne zawodniczki, czy wyjdzie pierwszym składem, to już jest jego taktyka. Czy patrząc na to, co zaprezentowały na tych mistrzostwach można powiedzieć, że coś zmieniły w swojej grze, mają jakieś nowe zawodniczki? - Są dwie czy trzy zawodniczki młodego pokolenia. Znamy ich styl gry, wiemy o co chodzi. One nigdy nie odpuszczają, a koncepcja pozostaje bez zmian. Jak by pan podsumował dotychczasowe dokonania polskiej drużyny w Serbii? - Rozegraliśmy trzy dobre mecze. Nawet pojedynek z Hiszpanią (przegrany 20:26 - przyp. red) oceniłbym pozytywnie. W drugiej połowie był moment dekoncentracji, ale i tak było nieźle. Czy nie za często przydarzają się Polkom okresy przestoju? - Jest to niewątpliwie mankament, który jednak zdarza się każdemu zespołowi. Norweżki to przeżyły w meczu z Hiszpanią, w którym wystartowały bardzo źle, potem musiały gonić i ostatecznie wygrały. Nam się to nie udało, bo Hiszpanki nam w drugiej połowie za daleko "odjechały". Ale walka była do końca, dziewczyny starały się do ostatniego gwizdka, co jest dla nas bardzo ważne. To pozytywnie nastraja przed następnymi spotkaniami. Z jaką defensywą rywalek polski atak radzi sobie najlepiej? - Zawodniczki Angoli w meczu z nami stosowały różne warianty: 5-1, 3-3, 3-2-1 i nie widziałem, żeby to sprawiało jakąś różnicę. Bramki zdobywaliśmy tak czy tak. Chociaż oczywiście bardziej jesteśmy wytrenowani do płaskiej obrony 6-0 ewentualnie 5-1. Inne systemy to w polskiej lidze rzadkość. Jedynie Zagłębie Lubin stosuje tę agresywniejszą obronę. Jakie są pana typy na 1/8 finału? - Najprawdopodobniej mecz Węgry - Niemcy zadecyduje o tym, kto z grupy D zagra z nami. Chyba, że włączy się w to Rumunia, a teoretyczne szanse mają także Czeszki. A z kim wolelibyście grać? - Na tym etapie to już nie ma takiego rozumowania, trzeba wyjść na parkiet i wygrać, bo to są mecze o wszystko. Woleć, chcieć - na to nie mamy już wpływu. Wszystkie prezentują europejski styl. Z Niemkami wygraliśmy w maju, choć trzeba pamiętać, że grały wówczas bez swojej najlepszej bramkarki Clary Woltering, ale podejrzewam, że byłby to przeciwnik jak najbardziej na nasze możliwości.