Przed meczem w Zaporożu kielczanie mieli sporo obaw. Po pierwsze Motor w tym sezonie Ligi Mistrzów wygrywał u siebie z Celje Pivovarną Lasko, PP Zagrzeb i mistrzem Niemiec Flensbirgiem, do tego urywał punkty finaliście Ligi Mistrzów francuskiemu Nantes. Po drugie po zmianie trenera - Patryka Rombla zastąpił Mykola Stepanec - Motor notował lepsze wyniki, a dodatkowo jeszcze Ukraińcy grają już w swojej nowej hali, zwykle pełnej żywiołowych kibiców. A na deser zostawały obawy o sędziowanie, bo mecz - kolejny raz - prowadzili arbitrzy z Europy Wschodniej, tym razem Słowacy, a delegatem był brat szefa sędziów w EHF Daragana, Marjan Naczewski. Gdyby więc sędziowie wyreżyserowali wynik byłby to równie logiczne, co niesprawiedliwe. Ale nic takiego nie miało miejsca. Od początku do końca oglądaliśmy świetny, zacięty mecz. Przez 60 minut żadna z drużyn nie miała większej przewagi niż dwie bramki. Kielczanie prowadzili w pierwszej połowie 9-7 i 1-:8,a Motor w drugiej 28-26 i 29-27. I to wszytko. Poza tym zacięsta walka o każdego gola, ale dla kielczan ważne było to, że nie musieli gonić wyniku, co w kontekście rewanżu byłoby mocno kłopotliwe. Kapitalne spotkanie, chyba pierwsza aż na takim poziomie w kieleckiej siódemce, rozgrywał Luka Cindrić. Chorwacki rozgrywający, o którego licytują się Barcelona i PSG, zdobył osiem bramek i dołożył do tego drugie tyle asyst. Po takim meczu prezes Vive Bertus Sevaas powinien ustawić transferowe transzeje na poziomie 2 mln euro za takiego grajka i czekać, który z bogaczy się po niego zgłosi. Takiej możliwości holenderski Polak z Kielc nie ma w przypadku innego swojego zawodnika, który w Zaporożu zagrał znakomicie. Bramkarz Władymir Cupara w pierwszej połowie miał 39 procent skutecznych interwencji i aż dziw bierze, że Talant Dujszebajew na drugą połowę wystawił Filipa Ivicia. Choć Chorwat odbił tylko cztery piłki, to na przebieg meczu to nie wpłynęło. Kielczanie przekonali się, ile dla drużyny znaczą oprócz Cindri\cia również Alex Dujszebajew. Syn trenera, który półtora miesiąca nie grał z powodu kontuzji więzadeł zdobył osiem goli. W końcówce PGE Vive miało szans nawet na wygranie meczu ale w kontekście rewanżu remis i tak trzeba przyjąć jak znakomity wynik. W ćwierćfinale na zwycięzcę z tej pary czeka najbogatszy klub świata Paris Saint-Germain. Rewanż w sobotę 30 marca o godzinie 16 w hali Legionów. lech Motor Zaporoże - PGE Vive Kielce 33-33 (16-16) Motor: Wiktor Kiriejew, Gennadij Komok - Artiom Kozakiewicz 9, Aidenas Malasinskas 5, Borys Puchowski 5, Paweł Paczkowski 4, Dmitro Doroszczuk 3, Maksym Babiczew 3, Jurij Kubatko 2, Zachar Dienisow 1, Mateusz Kus 1, Jewgienij Buinenko, Władysław Doncow, Aleksiej Szynkel, Żarko Peszewski, Igor Soroka. PGE Vive: Filip Ivić, Vladimir Cupara - Luka Cindrić 8, Alex Dujshebaev 8, Władysław Kulesz 4, Arkadiusz Moryto 4, Arciom Karalek 4, Julen Aguinagalde 2, Mateusz Jachlewski 2, Blaż Janc 1, Bartłomiej Bis, Mariusz Jurkiewicz, Marko Mamić, Angel Fernandez Perez. Sędziowali: Peter Brunovsky i Vladimir Canda (Słowacja). Kary: Motor - 0 min. Vive - 4 min.