Choć trudno w to uwierzyć, towarzyskiego meczu reprezentacji Polski w Kopenhadze nie pokazała żadna polska telewizja. A szkoda, bo na dziewięć miesięcy przed mundialem, który organizujemy wspólnie ze Szwecją, była to okazja do skonfrontowania się z mistrzem świata na jego terenie. Nawet jeśli biało-czerwoni wystąpili w pięknej Royal Arenie w mocno osłabionym składzie, bo bez Adama Morawskiego, Tomasz Gębali, Michała Daszka, Arkadiusza Moryty czy Przemysława Krajewskiego, to trener Patryk Rombel cieszył się na tę konfrontację. Mógł sprawdzić swoich w większości młodych graczy na tle jednego z najsilniejszych rywali na świecie. Zwłaszcza, że dla Duńczyków ten mecz też był swoistym... świętem. W reprezentacyjnej hali Kopenhagi na sparingu pojawiło się... 11016 kibiców! Duńczycy żegnali swoją legendę A to dlatego, że swoją karierę w reprezentacji przed duńskimi kibicami kończył 38-letni Lasse Svan. Od października 2003 roku rozegrał w narodowym zespole 245 spotkań, zdobył 570 bramek. W piłce ręcznej wygrał niemal wszystko. Z reprezentacją Danii triumfował w mistrzostwach świata (2019, 2021), igrzyskach olimpijskich (2016) i mistrzostwach Europy (2012). Przez większą część swojej kariery, aż 14 lat, był związany z SG Flensburg-Handewitt - wygrał z nim Ligę Mistrzów w 2012 roku. Doświadczony prawoskrzydłowy zapowiedział już wcześniej, że kończy po tym sezonie karierę, a występ przeciwko Polsce był ostatnim w kadrze na rodzimej ziemi. Za dwa dni Duńczycy zmierzą się jeszcze na wyjeździe ze Szwecją, ale już bez Svana. Polacy mieli zaś grać w Kwidzynie z Egiptem, ale ten ostatecznie zrezygnował z przyjazdu do naszego kraju. Duńskie gwiazdy kontra młody polski zespół Dania była więc zdecydowanym faworytem, zwłaszcza, że przeciwko Polsce trener Nikolaj Jakobsem mógł skorzystać z większości swoich gwiazd. Brakowało co prawda przechodzącego rehabilitację po chorobie Mikkela Hansena czy Rasmusa Lauge Schmidta, byli za to: fenomenalny bramkarz Niklas Landin, rozgrywający Mads Mensah Larsen, doświadczony skrzydłowy Hans Lindberg, czy inni mistrzowie świata z zeszłego roku: Magnus Landin, Emil Jakobsen, Jóhan Hansen, Simon Hald, Magnus Saugstrup, Anders Zachariassen, Henrik Møllgaard, Jacob Holm, Lasse Andersson i wspomniany Lasse Svan. Generalnie - niezwykle mocny rywal. Tymczasem Polacy od początku poczynali sobie bardzo dzielnie. W pierwszych minutach dwukrotnie został zatrzymany Lasse Svan, pomylił się także klubowy kolega Piotra Chrapkowskiego z Magdeburga Michael Daamgard. Trafiali za to Kamil Syprzak i Szymon Sićko, z dużą skutecznością bronił Jakub Skrzyniarz - to dało wynik 3-1. Podopieczni Rombla radzili sobie także z grą rywali w ataku siedmiu na sześciu. Nie było więc ogromnej przewagi Duńczyków, a raczej mecz podobny do naszej ostatniej konfrontacji z nimi, z października 2017 roku, gdy po bardzo dobrej drugiej połowie Polacy przegrali tylko 25-26. Przez 20 minut to podopieczni Rombla mieli inicjatywę - prowadzili jedną bramkę lub był remis. A zdenerwowany trener Jakobsen po kwadransie pierwszy raz poprosił o przerwę. A przecież trener Rombel musiał łatać dziury, choćby na prawym skrzydle. Tu miał do dyspozycji niezbyt doświadczonego Dawida Fedeńczaka oraz absolutnego debiutanta Jakuba Szyszko. Biało-czerwoni mogli nawet zejść do szatni z minimalną stratą, ale na dwie sekundy przed przerwą Daamgard zdobył swoją piątą bramkę i Dania prowadziła po 30 minutach 13-11. Deklasacja w drugiej połowie Niestety, druga połowa nie była już tak udana dla gości. Gospodarze szybko zdobyli dwie bramki (15-11), choć po wyrzuceniu na dwie minuty Niklasa Kirkeløkke Polska odpowiedziała tym samym. Jeszcze do 40. minuty, gdy Kamil Syprzak z karnego trafił na 14-17, mogliśmy mieć nadzieję na ciekawą końcówkę. Duńczycy mieli jednak inne plany - fenomenalnie zaczął bronić Niklas Landin, rywale przyspieszyli grę i ostatecznie odjechali naszej drużynie. Nie pomogła nawet przerwa, o którą niemal od razu, w 41. minucie, poprosił Rombel. Podobnie jak i zmiana taktyki, z wprowadzeniem siódmego gracza w pole w fazie ataku. W 53. minucie rywale prowadzili już 26-16, spotkanie to zaczęło więc przypominać starcie ze Szwecją z niedawnych mistrzostw Europy, które przegraliśmy 18-28. Końcowy wynik był bardzo podobny - Dania wygrała 30-20. Dania - Polska 30-20 (13-11) Dania: N. Landin, Møller - Jakobsen 6, Damgaard 6, Saugstrup 3, Svan 2, Lindberg 2, Zachariasen 2, Kirkeløkke 2, Andersson 2, Hald Jensen 2, Lassen 2, M. Landin 1, Antonsen, Møllgaard, Mensah Larsen, Hansen. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 3/4. Polska: Skrzyniarz, Kornecki - Sićko 4, Pietrasik 3, Ossowski 3, Czuwara 3, Syprzak 3, Beckman 2, M. Gębala 1, Działakiewicz 1, Olejniczak, Walczak, Jarosiewicz, Przybylski, Fedeńczak, Dawydzik, Szyszko, Chrapkowski. Kary: 4 minut. Rzuty karne: 4/6.