Ewentualne urwanie punktu przez Zagłębie Lubin w wyjazdowym starciu z Ikast Håndbold graniczyć by mogło z cudem, którego szczypiorniacki świat dawno nie widział. Zespół znakomity, mający jako jedyny w grupie B komplet punktów po czterech kolejkach, podejmował absolutnego kopciuszka, który trzy z czterech starć przegrał bardzo wysoko. I w Lidze Mistrzyń na razie dostaje lekcje, jak powinno grać się w elitarnych rozgrywkach. Sprawę z tego doskonale zdaje sobie sprawę trenerka "Miedziowych" Bożena Karkut, znakomita niegdyś zawodniczka, która sama wie, co to znaczy wygrać Ligę Mistrzyń. Wymaga od swoich dziewczyn poprawności, ale też nie wymaga, by nagle zaczęły wyprawiać jakieś cuda. Dziś długimi fragmentami, znacznie dłuższymi niż w kilku innych poprzednich meczach, lubinianki radziły sobie nadspodziewanie dobrze. I gdyby były w stanie szybciej wracać do obrony, to być może i końcowy wynik byłby dla nich całkiem przyzwoity. Zaskakujący zryw mistrza Polski. Bramkarka wyrównała rzutem przez całe boisko Ikast to bowiem potęga w ofensywie - zespół znakomicie grający tzw. szybkim środkiem, po stracie bramki, ale też korzystający z każdej okazji do kontry. Dziś było podobnie - i właśnie na ten element zwracała uwagę swoim podopiecznym Bożena Karkut. Tak jak w starciu z Vipers, tak i dziś Zagłębie przez kwadrans było w stanie toczyć w miarę wyrównaną walkę. Owszem, początek był trudny, wszystkie cztery rzuty Dunek przeleciały obok Moniki Maliczkiewicz (4:1), ale później doświadczona bramkarka zaczęła kapitalnie bronić. To ona też rzutem przez całe boisko do pustej bramki doprowadziła w 7. minucie do remisu 4:4. Nawet gdy trzeci zespół poprzedniego sezonu w duńskiej ekstraklasie zdołał odskoczyć na trzy trafienia, to w 12. minucie znów było tylko 7:6. Mogła podobać się współpraca Karoliny Kochaniak-Sali z obrotowymi, brakowało jednak skuteczności skrzydłowych. Maliczkiewicz dwoiła się i troiła. Na Ikas to było jednak za mało W drugim kwadransie pierwszej połowy spotkanie właściwie zostało rozstrzygnięte - wystarczyły dwie straty mistrzyń Polski w ataku, dwa szybkie ataki Dunek i było po sprawie. Klasą dla siebie był Czeszka Markéta Jeřábková, która w poprzednim sezonie poprowadziła Vipers Kristiansand do triumfu w Lidze Mistrzyń. Bardzo dobrze broniła też zwykle rezerwowa bramkarka Ikastu Andrea Pedersen, choć miała o tyle łatwiej od Maliczkiewicz, że współpracowała ze znaczną lepszą linią defensywną. Gdy ze stanu 9:7 w 16. minucie zrobiło się 20:12 w 27. minucie - wszystko było już jasne. Trenerka apelowała, by szybko wracać. Jej podopieczne nie dawały rady Po przerwie Zagłębie jednak wciąż jeszcze walczyło, nie było to wcale jednostronne widowisko. Wciąż jednak mistrzyni Polski nie były w stanie nadążyć za szybkimi wznowieniami rywalek, Barbara Zima co chwilę stawała oko w oko z którąś z rywalek. Gdy w 41. minucie Jeřábková po raz pierwszy dała Ikastowi dziesięć bramek przewagi (28:18), trenerka Karkut znów poprosiła o przerwę. - Umawialiśmy się, że nie wychodzimy na przechwyty. Grają szybki środek, trzeba wrócić - mówiła do swoich zawodniczek. Dwukrotnie przewaga Ikastu wynosiła 14 bramek, ale ostatnie słowo należało do Zagłębia: bramki Anety Łabudy i Kochaniak-Sali sprawiły, że lider grupy B wygrał 41:29. A Ikast nie poprawił osiągnięcia Metz Handball, które Zagłębiu wbiło 42 bramki. Zobacz tabele obu grup Ligi Mistrzyń! Ikast Håndbold - Zagłębie Lubin 41:29 (21:15) Ikast: Pedersen, Schjött - Scaglione 10, Brandt 3, Skogrand, Iversen 4, Lindqvist 4, Petersen 1, Lykkegaard 2, Hansen, Bakkerud 3, Mortensen 5, Jeřábková 6, Søgaard 1, Hougaard 2. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/5. Zagłębie: Maliczkiewicz 1, Zima - Łabuda 4, Pankowska, Grzyb 2, Przywara 3, Górna 1, Zych, Drabik 6, Szarková 1, Michalak 1, Bujnohova 1, Kochaniak-Sala 6, Matielli 2, Jureńczyk 1, Milojević. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 5/5.