Zbigniew Boniek, kiedyś fenomenalny piłkarz, a później m.in. selekcjoner reprezentacji Polski i prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, znany jest z tego, że interesuje się też innymi dyscyplinami niż futbol. Często ogląda transmisje, a później komentuje je w mediach społecznościowych. W środę stanął przed spory wyzwaniem - jak pogodzić oglądanie na żywo finału Ligi Europy między Eintrachtem Frankfurt i Rangersami z Glasgow ze śledzeniem przebiegu starcia Łomży Vive Kielce z Montpellier Handball. W tym drugim przypadku decydowały się losy awansu mistrza Polski do czołowej czwórki Ligi Mistrzów. Łomża Kielce w raju - pisze Zbigniew Boniek Boniek znalazł rozwiązanie - na tablecie czy też laptopie śledził wydarzenia ze starcia z Kielc, a w telewizji leciał finał Ligi Europy. Po godzinie oglądania były prezes PZPN mógł się już tylko skupić na tym, co się dzieje w Hiszpanii, bo mecz piłki ręcznej zdążył się zakończyć. Łomża Vive w znakomitym stylu pokonała dwukrotnego zwycięzcę Ligi Mistrzów 30-22 i awansowała do Final4 - po raz piąty w ostatniej dekadzie i... w ogóle w swojej historii. Boniek skomentował to wydarzenie tak: Pochwalił przy tym niemieckiego bramkarza mistrza Polski Andreasa Wolffa oraz... tajemniczego gracza "kołowego nr 50". Chodzi tu o białoruskiego obrotowego Łomży Vive Arcioma Karalioka, który miał znakomitą końcówkę pierwszej połowy meczu, gdy kielczanie zbudowali całą swoją olbrzymią przewagę. W sumie Karaliok zdobył siedem bramek przy stuprocentowej skuteczności. Z kolei Wolff zanotował fenomenalną, niemal 50-procentową skuteczność, co oznacza, ze bronił niemal co drugi rzut wicemistrza Francji. "Jest moc" - podsumował Boniek. Spotkanie piłkarzy zakończyło się dopiero przed północą - tu lepszy okazał się Eintracht Frankfurt, który w rzutach karnych pokonał Rangersów.