Jeszcze dwa tygodnie temu Michael Biegler miał dwa stabilne źródła dochodu. Był selekcjonerem reprezentacji Polski, a także trenował niemiecki Hamburger SV. Minęło kilkanaście dni, a życie zawodowe szkoleniowca wywróciło się do góry nogami. Już w trakcie mistrzostw Europy Biegler dowiedział się, że HSV zbankrutował, a na zieloną trawkę musiał udać się trener i wszyscy zawodnicy (m.in. Piotr Grabarczyk). Natychmiast pojawiły się głosy, że szkoleniowiec będzie mógł w końcu skupić się wyłącznie na pracy z reprezentacją.Problem w tym, że po spotkaniu z Chorwacją Biegler... podał się do dymisji. Klęska w decydującym o awansie do kolejnej fazy turnieju meczu przesądziła. Wydaje się jednak, że Biegler po prostu wyprzedził ruch Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Po najgorszym występie naszej drużyny od lat, dni szkoleniowca i tak były już policzone. Tym samym, w kilkanaście dni Biegler z człowieka, który miał dwie stabilne i dobrze płatne prace, stał się bezrobotnym. Ale jak się okazuje, na krótko.Przyszłość szkoleniowca jest już w zasadzie znana. A jeśli potwierdzą się informacje przekazane przez Międzynarodową Federację Piłki Ręcznej, będzie to bardzo egzotyczny kierunek.Biegler ma się bowiem zająć rozwojem i propagowaniem piłki ręcznej w... Ugandzie. To zaskakujące, bo afrykańskie państwo nie liczy się na arenie międzynarodowej. Były już selekcjoner Polaków może więc traktować tę propozycję w charakterze zsyłki lub ciekawych wakacji. Biegler pracował jako selekcjoner reprezentacji Polski od września 2012 roku. Jego największym sukcesem jest brąz wywalczony przed rokiem na mistrzostwach świata w Katarze. W mistrzostwach Europy w Polsce jego podopieczni zajęli siódme miejsce.