Które zespoły będą głównymi kandydatami do medali mistrzostw świata 2013? Michael Biegler: To są zawsze ci sami podejrzani. Trudno jest nie wymienić Francji, Danii. Chorwaci mają tak wielkie indywidualności, że zawsze mogą spisać się znakomicie. No i nie ma się co oszukiwać, zawsze w gronie faworytów znajdują się gospodarze, co potwierdziły ostatnie turnieje, a więc Hiszpanie będą groźni. A Polska... - Nie jestem jasnowidzem, nie chcę prognozować. Na razie koncentruję się na naszej grupie. Na tym polega moje zadanie. Na pewno po wstępnej rundzie chcielibyśmy przenieść się z Saragossy do Barcelony (tam pojadą dwie najlepsze drużyny w rywalizacji grupy C - przyp. red). To by ułatwiło nam drogę do finału. Z kim mogą być największe problemy w polskiej grupie? - Na podobnym, wysokim poziomie są drużyny Serbii i Słowenii. Serbowie to drużyna pewna siebie, która ma już na koncie srebrny medal mistrzostw Europy, których była przed rokiem gospodarzem. Z drugiej strony widzieliśmy jak dobrze sobie radzili w ostatnich miesiącach młodzi słoweńscy zawodnicy w swoich drużynach klubowych w Lidze Mistrzów. Chyba sporą niewiadomą jest ekipa Białorusi, która w dość nietypowy sposób przygotowuje się do turnieju? - Białoruś może być groźna. Prowadzi ją znakomity trener Jurij Szewcow, który wprowadził zupełnie nowy system szkoleniowy. Ta drużyna spotyka się bardzo często na ośmio-dziesięciodniowych zgrupowaniach. To może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Właśnie z Białorusią przyjdzie zmierzyć się Polakom w pierwszym meczu w sobotę w Saragossie. Na co będą musieli najbardziej uważać pana zawodnicy? - Mecze inauguracyjne zawsze się rządzą własnymi prawami i osobliwymi regułami. Ważne, żeby szybko się wczuć w grę. Najczęściej w takich spotkaniach obydwie drużyny popełniają sporo błędów. Nie można pozwolić, by się dać zbić z pantałyku i konsekwentnie realizować naszą taktykę. Skupimy się na mocnej obronie, żeby w defensywie zrekompensować ewentualne błędy w ataku. Dobrze byłoby wygrać, żeby ta mieszanka młodości z rutyną nabrała pewności siebie i dobrze funkcjonowała. Nie chciałbym, żeby wyszli na boisko spięci, skupieni tylko na przeciwniku. Chcę, żeby grali swoją grę. Jeśli jednak pojawią się problemy, to będziemy musieli je szybko skorygować. Co może pan powiedzieć o pozostałych rywalach w grupie C? Niektórzy przestrzegają przed Koreańczykami... - Jeśli chodzi o Koreę Płd. to tutaj jest mniej tajemnic. To drużyna, która od lat gra tak samo, ma niezmienioną strukturę graczy. Z drugiej strony zagadkę dla nas stanowi Arabia Saudyjska. Mieliśmy utrudniony dostęp do informacji o tej drużynie. Z dobrze poinformowanego, zaprzyjaźnionego źródła wiem, że Arabowie przygotowują się do mistrzostw już od listopada. Istotne będzie, żeby drużyna poradziła sobie i szybko dostosowała się do gry przeciwników, którzy prezentują w naszej grupie bardzo różne style. Jakie są najsłabsze punkty polskiej drużyny, na jakich pozycjach są największe braki? - Dobrzy zawodnicy leworęczni nie rosną gdzieś na drzewach w Europie, wszyscy narzekają na deficyt takich graczy. Dlatego będziemy się musieli posiłkować praworęcznymi, takimi jak Robert Orzechowski, czy Marek Szpera. Każda ekipa ma słabsze punkty, w których nie do końca jest tak jak powinno być. Cieszę się, że od początku w mojej kadrze jest Michał Kubisztal, który potrafi wcielać się w różne role. Nie jestem też na tyle naiwny by nie liczyć się z tym, że popełnimy trochę błędów, ponieważ zdaję sobie sprawę, że drużyna nie osiągnęła jeszcze pełnej stabilności. Kto pełni rolę lidera w pana ekipie, na boisku i poza boiskiem? - Sport wyczynowy nie może istnieć bez jasnej hierarchii. Musi mieć swoich przywódców. Tu w zasadzie drużyna jest prowadzona przez jej kapitana Sławomira Szmala oraz Bartosza Jureckiego. To są osoby, z którymi często wymieniam się informacjami. Mariusz Jurkiewicz to nasz szef obrony. Nie chcę pomniejszać zasług Krzysztofa Lijewskiego, który jest szefem prawej strony. W ataku rolę wiodącą, przewodnika pełni Bartłomiej Jaszka.