PAP: Do składu reprezentacji został pan dopisany w ostatniej chwili, tuż przed pierwszym meczem z Serbią. Czy problemy zdrowotne już się skończyły? Kamil Syprzak: - Wracam do świata żywych. Wczoraj przyjąłem ostatnią porcję antybiotyku. Niestety, ucierpiała na tym moja wytrzymałość. Kondycja spadła, jak zwykle po takich lekach. Tuż przed wyjazdem dopadła mnie mocna angina, bo rzuciło mi się na całe gardło. Na szczęście z doktorem szybko ją odkryliśmy. Prawie cały tydzień walczyliśmy i udało się ją pokonać. Ale to nie jedyna dolegliwość, która dopadła pana tuż przed mistrzostwami w Danii? - Dodatkowo jeszcze przypałętało się zapalenie spojówek. Bardzo mi to dokuczało i musiałem co chwila zakraplać specjalny antybiotyk do oczu. Nagle pojawiała się mgła, która przesłaniała mi wzrok. Ale teraz już na sto procent wszystko jest w porządku. W wygranym 24-22 meczu z Rosjanami, który otworzył wam drogę do drugiej rundy ME, po pierwszej, nieudanej połowie, w drugiej na boisko wyszła jakby inna drużyna... - Po pierwszej połowie, kiedy przegrywaliśmy czterema bramkami, zeszliśmy do szatni, wytknęliśmy sobie błędy, dokonaliśmy szybkiej analizy i radziliśmy, co zrobić, żeby wynik wyglądał inaczej. Myślę, że to nam się udało. Jak wytłumaczyć fakt, że najczęściej początek meczu w waszym wykonaniu jest nieudany? - Na każdy mecz wychodzimy skoncentrowani, a nie z myślą, żeby na początku odpuścić i później gonić. Czasami to się udaje, innym razem nie. Akurat z Rosją start był niezły, następnie zanotowaliśmy chwilowy przestój, ale na początku drugiej połowy konsekwentnie realizowaliśmy nasze założenia. Do tego dołożyliśmy mocną obronę, a wielką klasę pokazał Sławek Szmal w bramce. Kolejnym rywalem w ME będzie w niedzielę zespół Białorusi. Co jest jego najmocniejszą stroną? - Z Białorusinami dobrze się znamy. Wiemy, jakie mają słabe i mocne punkty, dlatego powinniśmy być dobrze przygotowani do tego spotkania. Na pewno zdecydowanie wyróżnia się Siarhiej Rutenka, który jeśli od początku wstrzeli się w mecz, wtedy ciężko go dopaść. Podczas turnieju na początku stycznia na Węgrzech przegraliście z nimi... - Nie zagraliśmy jednak tak, jak powinniśmy z tym zespołem. Jestem przekonany, że niedzielny mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej. To zespół, któremu nie można odmówić waleczności. Każdy gryzie parkiet, a kilku zawodników potrafi dobrze rzucić z podłoża. Kolejni rywale w drugiej rundzie to wicemistrzowie olimpijscy - Szwedzi i brązowi medaliści z Londynu - Chorwaci. Jakie są szanse na ich pokonanie? - W ostatnim meczu ze Szwedami pokazaliśmy, że lubimy z nimi grać. I tego pojedynku tak bardzo bym się nie obawiał. Za to z Chorwacją będzie tradycyjnie niezwykle trudno. Z tego, co pamiętam, chyba nigdy nam się nie udało z nimi wygrać. W Aarhus będzie doskonała okazja, by to zmienić. Jest tam kilku zawodników, których bardzo dobrze znamy, bo grają w polskiej lidze. Dlatego na pewno koledzy z Vive Targów Kielce dadzą kilka wskazówek, które powinny nam pomóc. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/me-polska-bialorus,3948" target="_blank">Kliknij tutaj, aby śledzić tekstową relację na żywo z meczu Polska - Białoruś. Początek o 15.45</a> Transmisja telewizyjna w TVP 2.