- W piłce ręcznej funkcjonuje takie powiedzenie, że bramkarz tak broni, jak gra obrona. Na początku meczu ze Szwecją nasza defensywa spisywała się kiepsko i w ogóle nie pomagała Szmalowi. Sławka zastąpił Wyszomirski, który miał "dzień konia". Piotr odbił dwie piłki, nabrał pewności siebie i wszystko zaczęło w naszym zespole znakomicie funkcjonować. Inna sprawa, że Szwedzi totalnie zawiedli. Widać, że ta drużyna wyraźnie nam leży - dodał. Brązowy medalista mistrzostw świata z 1982 roku trochę żałuję, że za jego reprezentacyjnych czasów w polskiej bramce nie stali Szmal i Wyszomirski. - Z całym szacunkiem dla Andrzeja Szymczaka i Henryka Rozmiarka, bo to byli świetni golkiperzy, ale nie bronili ze skutecznością ponad 50 procent. Poza tym nasza drużyna wtedy znakomicie spisywała się w defensywie i znacznie ułatwiała im zadanie. Jestem przekonany, że ze Szmalem i i Wyszomirskim w składzie bylibyśmy mistrzami olimpijskimi - zaznaczył. 143-krotny reprezentant Polski podkreślił również rolę Krzysztofa Lijewskiego w sukcesie "Biało-czerwonych". - Nie chodzi o jego postawę w drugiej połowie, bo po przerwie wychodziło nam wszystko. Wtedy do bramki rywali trafiał każdy. Zdecydowanie lepiej też broniliśmy, znaleźliśmy bowiem sposób na obrotowego Andreasa Nilssona. Ważny był jednak początek meczu, który wyraźnie nie ułożył się po naszej myśli. Przecież w piątej minucie przegrywaliśmy 1-5 i w tym momencie to Lijewski w pojedynkę pociągnął zespół. Nie wiadomo, jak to spotkanie by się potoczyło, gdyby nie jego bramki - zauważył. W środę o 20.15 w w ostatnim meczu drugiej fazy mistrzostw Europy Polacy zmierzą się w Aarhus z Chorwacją. Zwycięstwo zapewni biało-czerwonym awans do półfinału. - Nasi szkoleniowcy największy dylemat mają z pewnością z obsadą bramki. Pomimo rewelacyjnej postawy Wyszomirskiego w meczu ze Szwedami, ja jednak postawiłbym w pierwszych minutach na doświadczenie Szmala. Gdyby coś nie wyszło, zawsze można zmienić bramkarza i system obrony. W środę znowu czekają nas wielkie emocje. Generalnie jestem dobrej myśli i wierzę, że pokonamy uważanych za faworytów Chorwatów - podsumował Panas.