Skrzydłowy PGE Vive Kielce w trzech meczach zagrał 163 minuty, czyli w każdym ze spotkań przebywał na boisku co najmniej 50 minut, zdobył 14 bramek na 19 rzutów. Mimo zaledwie 22 lat jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników reprezentacji, które nabywa głównie w meczach z kielecką siódemką w Lidze Mistrzów. W Goeteborgu potwierdził, że mimo młodego wieku jest zawodnikiem dojrzałym i dla kadry niezwykle ważnym. Po każdym meczu w hali Scandinavium, choć dziennikarze wyłapywali dobre momenty w grze "Biało-Czerwonych", za każdym razem podkreślał, że wymaga więcej od drużyny, od kolegów i od samego siebie. Leszek Salva, Interia.pl: W meczu ze Szwecją, mimo porażki, zostawiliście dobre wrażenie. - Skoro tak mówicie, to może tak jest. Szkoda, że nie udało się zremisować lub wygrać, bo zabrakło nam jeszcze mniej niż w meczu ze Słowenią. Graliśmy konsekwentnie, ale widać, że nie mamy obycia i doświadczenia na mistrzowskich imprezach. Jeden czy dwa przestoje, wypadamy z meczu i musimy gonić wynik Przeciwko Szwecji pomogło to, że graliście bez obciążenia? Wiadomo było, że te 11 bramek przewagi potrzebne do awansu można było między bajki włożyć, więc nie powinniście czuć zwiększonej presji. - Chcieliśmy wygrać ten mecz. Wiedzieliśmy, że 11-bramkowa wygrana daje nam awans, ale chcieliśmy tylko wygrać. Dla siebie i dla kibiców, którzy potrzebują naszych zwycięstw. Nie udało się. Na pewno ciśnienie było mniejsze, ale dla mnie każdy mecz jest taki sam, jeśli chodzi o to, jak do niego podchodzę - zawsze chcę wygrać. Przeciwko Szwecji błysnął Szymon Sićko - 8 goli i najlepsze spotkanie w kadrze. Zbudował sobie trochę pewności takim występem? - Na pewno tak, ale trzeba pamiętać, że jesteśmy zespołem i musimy wygrywać zespołowo. Jednostki mogą sobie takie mecze zapisywać na plus, ale trzeba do tego podchodzić z pokorą i pamiętać, że to tylko jedna z cegiełek w budowaniu drużyny. A jaka jest twoja ocena zespołu w tych trzech meczach na mistrzostwach? - Ten ze Szwecją (przegrana 26-28 - red.) był najlepszy, ale dalej brakuje nam tego, co inne zespoły robią, czyli podejmowania ryzyka. Inne drużyny to robią i zyskują. My biegamy do przodu, ale nie podejmujemy ryzyka, zatrzymujemy kontry, a inni zdobywają z tego łatwe bramki. Można więcej grać ataków w pierwsze tempo, bo mało kontr rzuciliśmy w tym turnieju. Jeśli policzymy na gorąco, to nie wyprowadziliśmy nawet 10 kontr w tych trzech meczach, jeśli chodzi o pierwsze tempo, czyli nie puszczamy piłki do skrzydła, do koła i nie kończymy sam na sam. Taki element trzeba poprawić, bo analizujemy i sami widzimy, że te pozycje są tylko trzeba czasem podnieść głowę i zobaczyć, że ktoś jest z przodu, a nie asekuracyjnie czekać aż na spokojnie ustawimy atak pozycyjny. Czy ten brak ryzyka można tłumaczyć brakiem doświadczenia? - Jak najbardziej. Można też tym, że na przykład Maciek Majdziński jest pierwszy raz na reprezentacji i można powiedzieć, że dzisiaj zamknął dwa tygodnie z nami. Nie miał wiele czasu na przygotowanie i zgranie z drużyną, a taktyka nie należy do najłatwiejszych, jest trochę skomplikowanych rzeczy i nie jest łatwo zrozumieć to od początku. Potrzeba czasu i naprawdę będziemy to łapać i na odprawach meczowych, nie będziemy musieli zwracać uwagi na jakieś drobnostki, bo już będziemy wiedzieć, co mamy robić w konkretnych sytuacjach. Czego reprezentacja teraz potrzebuje? - Doświadczenia. Gramy ze Szwecją, gospodarzem imprezy i widzimy, że mogliby nas zdemolować, bo grają u siebie, przed swoimi kibicami, a toczymy z nimi wyrównany bój. I nie ma mowy, że oni odpuścili ten mecz, bo tego na boisku nie było czuć. Celem dla tej drużyny są mistrzostwa świata, które w 2023 roku zorganizują wspólnie Szwecja i Polska. - Marzymy sobie, że stanąć na podium na mistrzostwach świata w Polsce, ale to naprawdę długa droga. Nie wystarczy powiedzieć, że taki jest cel. Będziemy robić progres, my widzimy to już na wideo, widać to na meczach, małymi kroczkami, z każdym meczem ogramy się i będziemy wygrywali już z tymi mocniejszymi drużynami. not. lech, Goeteborg