Podobnie jak dwa lata temu, polska reprezentacja zakończyła udział w mistrzostwach Europy już w pierwszej rundzie. W trzech spotkaniach podopieczne norweskiego szkoleniowca Arne Senstada zdobyły tylko punkt i zajęły czwarte miejsce w grupie. Rozmiarek uważa, że polska drużyna przez ostatni czas nie zrobiła żadnych postępów. "Od 10 lat gramy to samo, niezależnie od tego, kto był czy jest trenerem, czy z Danii, czy z Norwegii czy z... Marsa. Dziewczyny nauczyły się biegać, są dobrze przygotowane fizycznie, ale za mało gramy jeden na jeden, za mało jest też prostopadłego ataku. Jest jedynie kilka dziewczyn, co mają siłę, by rzucić z drugiej linii. Za Kima Rasmussena tak naprawdę wyniki były co prawda niezłe, ale sama gra już niekoniecznie" - powiedział PAP wielokrotny reprezentant Polski. Biało-czerwone w Danii zagrały bez kilku doświadczonych reprezentantek - z powodu kontuzji z udziału w mistrzostwach musiały zrezygnować Karolina Kudłacz-Gloc, Monika Kobylińska, Sylwia Matuszczyk, a Kinga Achruk przebywa na urlopie macierzyńskim. Zdaniem Rozmiarka, ich obecność nie sprawiłaby, że drużyna grałaby dalej w turnieju. "Moim zdaniem te zmiany niewiele by pomogły. Gdybyśmy zagrali w silniejszym składzie, to rywalki też zagrałyby lepiej. Norweżki przeciwko nam też wystąpiły bez kilku zawodniczek, a w drugiej połowie grały drugim składem. Widać, że rywalki przeciwko nam wychodzą na boisko pewne siebie. To może zgubiło ich koncentrację, dlatego na początku meczu, zarówno z Rumunią, jak i z Niemcami, wyglądało to jeszcze nieźle. Jak przeciwniczki podkręcały tempo i zaczynały grać 'swoje', to nam już było ciężko" - ocenił Rozmiarek. Brązowy medalista igrzysk w Montrealu uważa, że jest wiele przyczyn regresu kobiecej piłki ręcznej. Jedną z nich jest brak doświadczenia międzynarodowego u wielu szczypiornistek. "Jaką mamy ligę, taką mamy reprezentację. Zawodniczki są i dobre, jak na polskie rozgrywki, ale w konfrontacjach z innymi krajami wygląda to już blado. Mało gramy w różnych międzynarodowych turniejach, brakuje nam obycia, w piłce klubowej też wygląda to kiepsko" - zauważył. Największym problemem według Rozmiarka jest jednak praca z młodzieżą. "Szkolenie młodzieży 'leży' i od tego wszystko się zaczyna. Nie mamy żadnych sukcesów. Dopóki nie zaczniemy osiągać wartościowych wyników w kategoriach młodzieżowych - U16 czy U18, to nic się nie zmieni. To samo zresztą dotyczy też męskiej piłki ręcznej" - podkreślił. Rozmiarek, który w przeszłości pracował też jako trener, dość sceptycznie podchodzi do zatrudnia na stanowisku selekcjonera obcokrajowców. "Uważam, że w Polsce jest wielu młodych, zdolnych trenerów pracujących w małych ośrodkach i robiących w tych klubach przyzwoite wyniki. Oni powinni zostać dopuszczeni do pracy czy do współpracy w pierwszej reprezentacji. Tymczasem Senstad wziął jednego asystenta ze swojego kraju. Moim zdaniem naprawdę szkoda pieniędzy, bo za połowę ich wynagrodzenia będą pracować Polacy, a wynik nie będzie gorszy" - podsumował były reprezentant Polski. autor: Marcin Pawlicki