Media tłumaczą język dyplomatyczny pani premier na "brak możliwości organizacji ME w Trondheim". Solberg wyjaśniła, że "Trondheim to miasto liczące 200 tysięcy mieszkańców i przyjazd 400 osób z całej Europy, gdzie dramatycznie wzrosła ostatnio liczba zakażeń koronawirusem, może być dla mieszkańców poważnym zagrożeniem". Premier oświadczyła, że protokoły epidemiologiczne, opracowane przez federacje różnych dyscyplin m.in. UEFA i FIS, dotyczyły sytuacji w lecie, kiedy pandemia przebiegała łagodniej, a obecnie, przy coraz większej liczbie zakażeń, głównie wśród piłkarzy, stają się nieaktualne. "Życzę naszemu Erlingowi Haalandowi, aby dalej grał i strzelał bramki w Bundeslidze, a przede wszystkim, żeby był zdrowy, lecz my w Norwegii, pomimo wyjątkowo ostrych przepisów epidemiologicznych, mamy już dwie drużyny najwyższej ligi na kwarantannie, Brann i Haugesund. To znaczy, że wytyczne wypracowane dla sportu wcześniej stają się dzisiaj nieaktualne" - zaznaczyła pani premier. Norwegia otrzymała od europejskiej federacji czas do południa we wtorek na podjęcie ostatecznej decyzji. Jednocześnie Dania jest gotowa do rozegrania swojej części turnieju, a nawet - zdaniem norweskich i duńskich mediów - do przejęcia całego. Kanał telewizji NRK poinformował, że już przed dwoma tygodniami duńscy organizatorzy kontaktowali się z federacjami krajów mających grać w Norwegii o potwierdzenie ich hymnów i flag. Po zamknięciu przed tygodniem regionu Fredrikshavn, gdzie miała być rozgrywana grupa B, przeniesiono mecze do Herning, gospodarza grupy A, a duńska federacja podkreśliła, że ma listę szeregu duńskich miast gotowych na organizację meczów w bardzo krotkim terminie. W ten sposób grupy C i D, mające grać w norweskim Trondheim, mogą być przeniesione do Danii, lecz jeszcze nie wiadomo do jakiego miasta. Polki zagrają w grupie D z Norweżkami, Rumunkami i Niemkami. Zbigniew Kuczyński