"Zbieramy się 22 listopada. Wszystkie zawodniczki na razie trenują z zespołami klubowymi, a te, które tej możliwości są pozbawione, realizują plan kadrowy, specjalnie dla nich rozpisany, więc powinny być dobrze przygotowane. Po to te plany są" - podkreśliła Marzec, która w reprezentacji wspomaga głównego selekcjonera Norwega Arne Senstada, a jednocześnie podobne zadania pełni w ekipie mistrzyń kraju Perle Lublin, u boku duńskiego szkoleniowca Kima Rasmussena. Na zakończenie zgrupowania w Koszalinie ma się odbyć turniej z udziałem wysoko notowanych drużyn Rosji i Serbii. Będzie to ostatni sprawdzian formy reprezentacji przed ME 2020, które Polki zainaugurują 3 grudnia w Trondheim meczem z ekipą współgospodarzy imprezy - Norwegią. "W planie jest turniej w Koszalinie z udziałem Serbii i Rosji, ale co z tego wyjdzie, to dowiemy się bezpośrednio przed spotkaniami. Kilka dni wcześniej przejdziemy badania na koronawirusa. Mam nadzieję, że te mecze się odbędą, bo na pewno są to bardzo dobrzy przeciwnicy i byłby to doskonały sprawdzian przed ME" - dodała Marzec, która aktualnie sama zmaga się z COVID-19 i jeszcze kilka dni będzie przebywać w domowej izolacji. Biało-czerwone do Norwegii pojadą bez trzech podstawowych zawodniczek, które były filarami ekipy i pełniły funkcję kapitana drużyny - kontuzjowane są Karolina Kudłacz-Gloc i Monika Kobylińska, a Kinga Achruk niedawno urodziła syna. "Tak już jest w sporcie, że w najmniej oczekiwanych momentach traci się te najważniejsze ogniwa. Te trzy zawodniczki były oparciem dla drużyny narodowej. Na pewno ciężko je będzie zastąpić, ale trzeba próbować i zagrać jak najlepiej. Jest to szansa dla innych dziewczyn, żeby wyjść, pokazać się, spróbować zastąpić zawodniczki, których nie będzie" - powiedziała Marzec, która w reprezentacji rozegrała 134 mecze, zdobywając 260 goli. Brała udział m.in w najlepszych dla polskich szczypiornistek mistrzostwach Europy w 1998 roku, w których zajęły piąte miejsce. Występowała na pozycji obrotowej. Na razie trudno przewidzieć, która z piłkarek zajmie miejsce nieobecnych. "Dziś ciężko jest wskazać nową liderkę. Lider musi się sam wykreować, my nikogo na siłę nie wykreujemy. Pewnie im bliżej turnieju, tym dziewczyny same będą podejmować to wyzwanie. Na pewno jest kilka takich, które mogą tego dokonać, ale musimy poczekać i zobaczymy, jak to będzie wyglądać" - dodała. W sumie kadra narodowa piłkarek ręcznych nie miała zbyt wielu okazji, żeby się zgrać i sprawdzić swoje umiejętności. Pandemia COVID-19, podobnie jak w innych dyscyplinach, pokrzyżowała większość planów. 1 i 3 października Polki rozegrały towarzyskie mecze ze Szwedkami - najpierw przegrały w Lundzie 19:21, a później w Ystad 21:27 (właśnie w tym spotkaniu urazu doznała Kobylińska). Były to pierwsze występy obu drużyn w tym roku... Kolejny sprawdzian czeka biało-czerwone w Koszalinie - 27 listopada zagrają z Serbkami, których notowania stale rosną. Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata zajęły szóste miejsce. W eliminacjach do tego turnieju rozgromiły u siebie Polki 33:19, czym przyczyniły się do zdymisjonowania ówczesnego selekcjonera Leszka Krowickiego. Dwa dni później podopieczne trenera Arne Senstada staną naprzeciw Rosjanek, które w dorobku mają m.in. cztery tytuły mistrzyń świata i złoto olimpijskie wywalczone w Rio de Janeiro. "Na kadrze czasu nigdy nie mamy za dużo. Na kadrę przyjeżdża się praktycznie tylko po to, aby złapać razem zespół, wypracować pewne założenia taktyczne. Przygotowanie motoryczne będzie tylko podtrzymane, nie będzie kształtowane od początku, bo na to po prostu nie ma czasu. Będzie to kontynuacja tego, nad czym trener Senstad pracuje od samego początku, taktyka, którą wdrażał, i przygotowanie pod konkretnych przeciwników, z którymi spotkamy się w mistrzostwach" - tłumaczyła Marzec. ME 2020, których gospodarzami są Dania i Norwegia, rozpoczną się 3 grudnia. Polki zagrają w grupie D w Trondheim, a ich rywalkami będzie ekipa gospodarzy Norwegia oraz także wyżej notowane - Rumunia (5.12.) i Niemcy (7.12.). W turnieju finałowym wystąpi 16 zespołów. "Tym, którzy orientują się w piłce ręcznej, kibicują jej, przeciwników Polek nie trzeba przedstawiać. Zresztą ME mają to do siebie, że raczej ciężko jest znaleźć drużynę, która byłaby skazana na pożarcie. Zespoły europejskie grają na najwyższym poziomie, niektóre są trochę lepsze, inne trochę gorsze, ale nie ma tak, jak w mistrzostwach świata, że można trafić na dużo słabszego przeciwnika. Norweżki to najbardziej utytułowany zespół kobiecy na świecie, Niemki zawsze są porządne i solidne, Rumunki też przeciwnik bardzo wymagający, ale to tylko sport i wszystko może się zdarzyć" - krótko oceniła. Reprezentacje przed losowaniem przyporządkowane zostały do koszyków na podstawie kolejności w ME 2018; Polki były 14. To kryterium zdecydowało również o tym, które drużyny zagrają na parkietach Danii i Norwegii. Europejska federacja (EHF) odwołała bowiem eliminacje z powodu pandemii COVID-19. Polkom udało się rozegrać tylko dwa mecze w grupie - pokonały u siebie Wyspy Owcze 28:16 i na wyjeździe Ukrainę 27:26. Z każdej z czterech grup awans do drugiej rundy ME 2020 wywalczą po trzy najlepsze ekipy. Finał zaplanowano na 20 grudnia, także w Trondheim. Biało-czerwone w ME nie odnosiły sukcesów, natomiast w mistrzostwach świata w 2013 i 2015 roku zajęły czwarte miejsce. Cezary Osmycki