Nigdy nie jest łatwo rozmawiać po dwóch przegranych meczach, ale pytanie o atmosferę w zespole wydaje się w tym momencie kluczowe. - Myślę, że w niedzielę po spotkaniu z Danią każda z nas potrzebowała kilku godzin dla siebie by przetrawić to niepowodzenie. Niektóre indywidualnie, inne wspólnie w pokoju, ale każda z nas wie, że jeszcze nic straconego. Dziś staramy się zatem nie myśleć o przeszłości i patrzeć tylko przed siebie. Co pamiętasz z meczu ze Szwecją w Bietigheim na zeszłorocznych mistrzostwach świata? - Mam oczywiście same pozytywne wspomnienia, bo zagrałyśmy naprawdę dobre spotkanie, a radość po nim była naprawdę duża. Tamto zwycięstwo ostatecznie nie przyniosło nam awansu, ale ewentualna wygrana we wtorkowym spotkaniu w Nantes może zapewnić promocję do najlepszej dwunastki. Wygrana różnicą większą niż cztery trafienia daje komfort niepatrzenia na innych, macie tego świadomość? - To była pierwsza rzecz, którą sprawdzałyśmy w niedzielę wieczorem, bo każda z nas chciała wiedzieć, jaka jest stawka spotkania ze Szwedkami po ich minimalnej wygranej z Serbią. Wiemy, jakiego wyniku potrzebujemy, jesteśmy drużyną walcząca i nie odpuścimy tego meczu. Wysoka wygrana ze Szwecją to nie jest wynik nie do osiągnięcia, dlatego musimy się spiąć i pokazać, że potrafimy grać lepszy handball. Z czego wynika twoja znacznie lepsza postawa indywidualnie niż rok temu na niemieckim mundialu? - Czuję się dobrze fizycznie, to też podstawa, by myśleć o udanych występach, ale nie mogę być absolutnie zadowolona z tych dwóch pierwszych spotkań, które przegrałyśmy. Uważam, że każda podjęta przeze mnie zmiana w życiu wpłynęła na mój rozwój. Począwszy od pójścia do Szkoły Mistrzostwa Sportowego przez Vistal Gdynia aż do transferu do Metzingen. Wszystko to wyszło mi na dobre, przyczyniło się do mojego rozwoju i mam nadzieję, że będzie także owocować w meczach kadry. Drugi sezon w Bundeslidze jest dla ciebie nieco łatwiejszy? - Zdecydowanie. Myślałam rok temu, że i tak nie jest mi wcale źle na obczyźnie, ale dopiero teraz widzę różnicę, gdy znam znacznie lepiej niemiecki, poznałam drużynę i czuję się pewniej w całej lidze. Tylko cztery zawodniczki naszej kadry w nowym roku będą uczestniczyć w rozgrywkach Ligi Mistrzyń i Pucharu EHF. Jak zareagowałaś, gdy okazało się, że jednym z waszych grupowych rywali w tych rozgrywkach będzie Siofok KC Joanny Drabik? - Uśmiechnęłam się na myśl o takim polskim starciu, tym bardziej, że w trakcie losowania byłam blisko Asi i mogłyśmy cieszyć się na myśl o kolejnych dwóch okazjach do spotkania. Wiemy, jak silnym rywalem jest Siofok, ile gra tam piłkarek znanych każdemu kibicowi, zatem czeka nas trudne zadanie. Na chwilę zapomnimy o naszej przyjaźni, staniemy po przeciwnych stronach boiska i będziemy walczyć dla dobra naszych zespołów. Klucz do pokonania Szwedek to... - Zniwelowanie atutów rywala, mniejsza liczba błędów własnych, mocna obrona, ale na początku po prostu spokój w głowie, by te dwa nieudane mecze zostawić daleko w tyle. Historia tych trzecich meczów Polek na mistrzostwach Europy w tym wieku jest całkiem pozytywna. W 2006 wygrana ze Słowenią, a w 2014 z Rosją dały nam awans do najlepszej dwunastki, dwa lata temu zabrakło raptem dwóch bramek, by wysłać do domu Niemki. To chyba pokazuje, że będąc pod ścianą potraficie rozegrać najlepsze zawody. - Życzę sobie, by i teraz ten trzeci mecz zakończył się dla naszej kadry pomyślnie. Zdaję sobie sprawę, że spotyka nas krytyka za dwa pierwsze spotkania w Nantes. Przestałam czytać komentarze dobrych kilka lat temu, ale wiem, że nie wszyscy patrzą optymistycznie na nasz zespół. Mogę tylko apelować o większe wsparcie i zapewnić, że będziemy walczyć do ostatniej sekundy meczu.