- Moja kontuzja okazała się dużo poważniejsza niż to początkowo wyglądało. Całkowicie zerwałam mięsień dwugłowy. Taki uraz zdarza się niezmiernie rzadko. Chciano mnie operować, wtedy mój sezon już by się zakończył. Jednak podjęłam inną decyzję i podjęłam się leczenia zachowawczego - powiedziała po treningu drużyny narodowej podczas zgrupowania w Warszawie. Do zespołu powróciła po dłuższej przerwie i na razie główny nacisk położono na to, by mogła ponownie zgrać się z koleżankami i opanować nowe elementy taktyczne. - Przerwa była bardzo długa i na pewno wiele mnie ominęło. Sama w tej chwili naprawdę nie wiem na co mnie stać. Dopiero dwa tygodnie temu dołączyłam do drużyny, więc na razie ćwiczyliśmy nowe zagrania, których jeszcze nie znałam - dodała. ME będą pierwszym etapem eliminacji olimpijskich do igrzysk w Tokio, jednak Kudłacz-Gloc uważa, że nie musi być dodatkowo motywowana do występów w kadrze narodowej. - Zostawiam swój największy skarb w domu (syna Jakuba - red.) i wyjeżdżam na cztery tygodnie, podczas których nie będę widziała swojego dziecka. Przede wszystkim to on nie będzie widział mnie. To dla nas ogromne wyzwanie. To pokazuje jak bardzo chce się walczyć w reprezentacji, mimo różnych przeciwności losu, jak kontuzje czy zmęczenie - przekonywała. Dobre wyniki uzyskiwane ostatnio przez "Biało-Czerwone" w meczach towarzyskich dają nadzieję na dobry występ we Francji, ale rywalizacja o punkty to zupełnie inna rzeczywistość. - Optymizm jest zawsze, bo wierzymy we własne siły. Turnieje towarzyskie a mistrzostwa to są dwa zupełnie różne światy. Oczywiście zwycięstwa w takich imprezach napawają optymizmem i napełniają pozytywną energią, ale powtarzam, to zupełnie inna bajka. Na mistrzostwach nikogo się nie oszczędza, wszyscy grają na sto procent - podkreśliła. Kudłacz-Gloc, która jest jedną z najbardziej doświadczonych zawodniczek w kadrze selekcjonera Leszka Krowickiego i zagrała na wielu imprezach rangi mistrzowskiej, unika porównań poprzednich do obecnej reprezentacji kraju. - Nie chcę porównywać tej reprezentacji, do tych, które były wcześniej. Nie ma co porównywać młodych zawodniczek, które teraz wchodzą do drużyny, do tych doświadczonych, z którymi dochodziłyśmy do wielkich rzeczy, jak dwukrotnie czwarte miejsce w mistrzostwach świata, a które często już pokończyły kariery. Uważam, że ta grupa ma potencjał. Dobre wyniki na imprezach towarzyskich napawają optymizmem, ale ta ekipa musi się jeszcze sprawdzić na dużej imprezie. A jak to będzie wyglądało, tego na razie nie wie nikt - zakończyła 33-letnia rozgrywająca niemieckiego SG BBM Betigheim. Polki pierwszy mecz ME 2018 rozegrają w Nantes w piątek 30 listopada. Pozostałymi rywalkami w grupie są Serbia i Szwecja. Ostatnim etapem przygotowań będzie w najbliższy weekend turniej towarzyski w hiszpańskim Alicante, gdzie oprócz drużyny gospodarzy wystąpią również Niemcy i Brazylia. Cezary Osmycki