Karkut ocenę startu na mistrzostwach polskiego zespołu zaczęła właśnie od pojedynku z Niemkami, który, według niej, był najlepszy w wykonaniu podopiecznych Leszka Krowickiego. - Nareszcie walka trwała przez 60 minut i skuteczna była druga linia. Można powiedzieć, że zabrakło trochę skrzydeł, zwłaszcza w pewnym momencie prawego, ale to był całkiem niezły mecz w naszym wykonaniu. Zdecydowanie najlepszy na tych mistrzostwach - dodała. Trenerka Metraco Zagłębia Lubin dalej stwierdziła, że nie zmienia to jednak faktu, iż można czuć rozczarowanie występem polskiego zespołu w Szwecji. - Wiedzieliśmy, że grupa jest trudna, ale to są w końcu mistrzostwa Europy. Od zespołu, który dwa razy z rzędu zajmował czwarte miejsce na mistrzostwach świata, można jednak wymagać, że przynajmniej wyjdzie z grupy. Przecież to właśnie między innymi wygrana z Francją otworzyła nam na mistrzostwach świata drogę do pierwszej czwórki. Nie wiem, jakie były oczekiwania sztabu trenerskiego i samego związku, bo mi gdzieś to umknęło, ale z tego co czytałam i słyszałam, dziewczyny deklarowały walkę o medale. Aby tak się stało trzeba jednak było wyjść najpierw z grupy - powiedziała Karkut. 151-krotna była reprezentantka kraju zwróciła uwagę, że odpadnięciem na tak wczesnym etapie mistrzostw Europy, Polki mocno skomplikowały sobie sytuację w eliminacjach do kolejnych dużych imprez, bo będą dolosowywane do teoretycznie silniejszych zespołów. - Oczywiście, że można wygrać z każdym, bo na tym polega właśnie urok sportu, ale zawsze lepiej mieć za rywala teoretycznie łatwiejszego przeciwnika i nie przechodzić drogi przez mękę. Można też mieć szczęście i trafić na słabszego rywala z tych rozstawionych, albo takiego, który przeżywa kryzys. Jak się już jednak raz wypadnie z karuzeli zespołów rozstawionych, to później nie jest tak łatwo tam wskoczyć. Można powiedzieć, że celem są przecież igrzyska, a więc mamy cztery lata. Ale droga na te igrzyska zaczynała się właśnie w Szwecji. Teraz na pewno nie będzie łatwiej, a tylko trudniej - przyznała. Podsumowując zdobywczyni 539 goli w reprezentacji przyznała, że nie było jej łatwo oglądać mecze Polek i patrzeć jak przegrywają. - Zawsze występy z orzełkiem na koszulce były dla mnie czymś wyjątkowym i do dzisiaj nie mogę ukryć emocji. Łza się w oku nadal kręci. Żal mi dziewczyn i mocno im współczuję, ale ja na to zwracam uwagę i walczę też w klubie: jak masz czystą pozycję, nie rzucaj w pierwsze tempo, wyczekaj, bo później tych goli brakuje. To są niestety nerwy, bo czym innym można to wytłumaczyć. Liczę jednak, że dziewczyny podniosą się z kolan, tak jak Niemki, które wcześniej długo nic nie potrafiły ugrać, i pokażą, że drzemie w nich duży potencjał - zakończyła Karkut.