Przyznał, że martwią go nie tyle porażki z Serbią (26-33) i Danią (21-28), ile styl polskiej drużyny w tych pojedynkach. "Zadanie było trudne od początku. Było wiadomo, że łatwo nie będzie, bo każdy z grupowych rywali potrafi przecież dobrze grać, ale liczyłem na nasze lepsze występy. Coś najwyraźniej nie zagrało" - dodał były szkoleniowiec m.in. Piotrcovii, Ruchu Chorzów i Zgody Bielszowice. Podkreślił, że drugie połowy obu spotkań były słabe w wykonaniu "Biało-Czerwonych". "Nie mamy takiej siły ataku w porównaniu do rywalek, nie ma zdecydowanych rzutów z drugiej linii. W pojedynku z Dunkami z trudem dochodziliśmy do pozycji strzeleckich, ale ich nie wykorzystywaliśmy, przegrywaliśmy pojedynki sam na sam z bramkarką" - ocenił Szymczyk. Zauważył błędy Polek w defensywie. "Zaskoczyła mnie nasza słaba gra w obronie. Nie wiem, czemu tak jest. Gramy na stojąco, a defensywa jest podstawą. To banał, ale taka jest prawda. Wszystko zaczyna się od defensywy. Jeśli ona funkcjonuje, to jest też kontra. A my w obronie staliśmy, brakowało pracy na nogach, byliśmy wolniejsi od rywalek. Na początku meczu z Danią prowadziliśmy 4-1 dzięki interwencjom naszej bramkarki Adrianny Płaczek, a nie dobrej defensywie. Potem mankamentów było sporo, m.in. nie potrafiliśmy wykorzystać gry w przewadze" - podsumował trener pierwszoligowego Imperium Katowice. Jego zdaniem nie wolno odbierać Polkom szans na awans przed wtorkowym spotkaniem ze Szwecją, ale zadanie stojące przez zespołem Leszka Krowickiego jest niezwykle trudne. "Dziewczyny dotąd nie dały nam powodów do optymizmu. Może we wtorek rzucą wszystko na szalę i zobaczymy inny polski zespół. Przecież kiedy się jedzie na taką imprezę, trzeba walczyć do końca. Nie można szans drużyny przekreślać, ale wyjść z grupy będzie bardzo ciężko" - zakończył Szymczyk. Autor: Piotr Girczys