- Pozostało 12 dni, a rząd milczy. Sytuacja stała się tak groteskowa, że szykujemy się do rzucenia ręcznika i poddania się. Po rezygnacji Norwegii mieliśmy dobry kontakt z rządem i ministrowie obiecali nam decyzję już nawet 17 listopada. Ostatni termin minął w czwartek i czekaliśmy jeszcze cały piątek, lecz nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi" - powiedział prezes DHF Per Bertelsen. DHF w porozumieniu z Europejską Federacją Piłki Ręcznej (EHF) zgodziła się zorganizować cały turniej i podpisała umowę z miastem Kolding, gdzie miałyby grać grupy C (z Polkami) i D przeniesiene z norweskiego Trondheim. Minister kultury i sportu Joy Mogensen powołał się na komisję ds. covid 19 w duńskim parlamencie, w skład której obok niego wchodzą jeszcze ministrowie gospodarki, sprawiedliwości i spraw zagranicznych. "Obiecali szybko podjąc decyzję, a rząd zajęty jest protestami rolników i ich traktorami, które przyjechały do Kopenhagi. Wyraźnie widać, że my reprezentujemy tylko jakiś mało ważny sport" - żalił się w sobotę Bertelsen na łamach dziennika "Ekstrabladet". W pierwszym meczu ME 3 grudnia Polki mają spotkać się z Norweżkami w grupie C, w której zagrają także Rumunki i Niemki. Zbigniew Kuczyński