Zdecydowanymi faworytkami spotkania były Norweżki. W pierwszej połowie Polki toczyły w miarę wyrównaną walkę. O losach rywalizacji przesądził początek drugiej połowy. "Biało-Czerwone" przez 11 minut nie potrafiły zdobyć bramki. Rywalki wręcz przeciwnie. Norweżki odskoczyły na 10 goli przewagi (23-13) i stało się jasne, że sensacji w tym pojedynku nie będzie. Najwięcej goli na polskiego zespołu rzuciła Marta Gęga - 6."Myślę, że w pierwszej połowie spisaliśmy się dobrze. Oczekiwaliśmy, że Norweżki zaatakują z dużą szybkością i tak właśnie zrobiły. W pierwszej połowie poradziliśmy sobie całkiem nieźle, potem zaczęliśmy popełniać błędy w ataku, a rywalki wykorzystały to, strzelając gole w szybkich kontrach. W szatni byliśmy zbyt zadowoleni, dlatego pierwsze minuty drugiej połowy były katastrofą. Musimy to naprawić, popełniliśmy błędy, których nie powinniśmy byli zrobić" - skomentował Arne Senstad."Ostatecznie to się okazało całkiem łatwe zwycięstwo. Wiedziałyśmy, że te pierwsze mecze mogą być dla nas trochę trudne, bo chciałyśmy od razu pokazać wszystko co najlepsze i mogłyśmy się zranić. W drugiej połowie zaczęłyśmy dobrze. Mamy bardzo dobry, zgrany kolektyw" - oceniła Nora Moerk, rozgrywająca reprezentacji Norwegii. W kolejnych meczach Polki zmierzą 5 grudnia o godz. 16 z Rumunkami, a dwa dni później o 18.15 z Niemkami. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!