Po badaniu rezonansem magnetycznym lekarze orzekli, że 33-letni szczypiornista ma zerwane więzadła krzyżowe przednie oraz poboczne przyśrodkowe, a to oznacza leczenie przynajmniej przez sześć miesięcy. W 10. minucie pierwszego starcia półfinału PGNiG Superligi Jurkiewicz padł na parkiet, a po chwili został zniesiony przez sanitariuszy na noszach i pojechał do szpitala. Pierwsze badanie rtg nie wykazało złamań kości, ale rezonans magnetyczny potwierdził najgorszy scenariusz. "Mariusza czeka teraz trudny zabieg, jak lekarze go "otworzą", podejmą decyzję, jakie będzie dalsze leczenie. Z doświadczeń przy takich kontuzjach wynika, że zawodnika czeka długie i bolesne, około 6-miesieczne leczenie, a potem długa rehabilitacja. Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy wróci na parkiet" - zaznaczył wiceprezes SPR Wisła Płock Artur Zieliński. Trener odnowy biologicznej Mariusz Jaroszewski przyznał, że zawodnik - tuż po upadku - opowiedział o wrażeniu, iż kolano mu wyskoczyło, a chwilę potem wskoczyło na swoje miejsce, ale ból zmusił go do skorzystania z pomocy sanitariuszy. Po badaniu wrócił do hali, a później - z usztywnioną nogą - do domu. "Miałem nadzieję, że to tylko naciągniecie albo naderwanie więzadeł, nie chciałem myśleć, że może to być tak dotkliwa kontuzja" - zaznaczył Jaroszewski. Jurkiewicz zawodnikiem Orlenu Wisły będzie tylko do końca tego sezonu. Od lipca zmienia barwy klubowe i przenosi się do Kielc, gdzie przez kolejne dwa lata będzie piłkarzem Vive Tauronu. Z powodu kontuzji nie wystąpił w płockim zespole w meczu finałowym Pucharu Polski, na pewno nie zagra też w finale ekstraklasy. Tak poważny uraz stawia pod znakiem zapytania jego występ w mistrzostwach Europy, których w styczniu 2016 roku Polska będzie gospodarzem.