Brązowy medalista mistrzostw świata z 1982 roku więcej szans na awans do niedzielnego finału daje Polakom, ale zaznacza, że kluczem do zwycięstwie ponownie będzie twarda i zdecydowana defensywa. - W każdej grze zespołowej podstawą jest obrona. Na szczęście nasi zawodnicy spisują się w tym elemencie bardzo dobrze, a próbkę swoich możliwości zaprezentowali w ostatnich spotkaniach ze Szwecją i Chorwacją. Jeśli ponownie zagramy w defensywie na tym poziomie, o awans do finału jestem spokojny - przyznał. Według Panasa w półfinale "Biało-czerwoni" będą musieli rywalizować nie tylko z gospodarzami mistrzostw, ale także z sędziami. - Nie widziałem do tej pory żadnego meczu z udziałem Katarczyków, ale słyszałem sporo opinii, że w niektórych spotkaniach mogli oni liczyć na przychylność arbitrów. Z pewnością wiele zależeć będzie od obsady. Jeśli to spotkanie poprowadzą Skandynawowie, będę spokojny o ich obiektywizm. Gorzej jeśli wyznaczeni zostaną arbitrzy z Bałkanów. Ze swoich czasów pamiętam, że byli oni bardzo podatni na różne wpływy i często można było mieć zastrzeżenia do ich uczciwości - stwierdził. 143-krotny reprezentant Polski uważa, że jedyną receptą na gospodarskie sędziowanie jest bardzo dobra gra. Arbitrzy nie są bowiem w stanie odwrócić losów konfrontacji w przypadku wysokiego prowadzenia "Biało-czerwonych". - Musimy trzymać rywali na dystans. Jeśli będziemy prowadzić różnicą 4-5 bramek sędziowie nie będą w stanie nic zrobić. Jestem przekonany, że pokonamy jednych i...drugich - uspokoił. W roli potencjalnego przeciwnika Polaków w finale były zawodnik Wybrzeża Gdańsk i niemieckiego THW Kiel widzi natomiast Hiszpanię. - To jest zdecydowanie korzystniejsze rozwiązanie, bo wydaje mi się, że Francja jest poza naszym zasięgiem. Ale o tym będziemy myśleć po wygranym meczu z Katarem - podsumował Marek Panas.