Po zwycięstwie w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów z zespołem HSV Hamburg i zajęciu piątego miejsca w Bundeslidze, Marcin Lijewski powrócił do Orlen Wisły Płock, by z tą drużyną walczyć o awans do fazy grupowej LM. Jego poprzednia drużyna już wywalczyła dziką kartę, remisując 30:30 w pierwszym i wygrywając 27:26 w drugim meczu z Fuechse Berlin, czwartą ekipą niemieckiej ekstraklasy, w której występuje Bartłomiej Jaszka. Lijewski jest podstawowym zawodnikiem zespołu Manolo Cadenasa, od jego postawy zależeć będzie wynik dwumeczu z Francuzami. "Takie sobie postawiliśmy zadanie, żeby pojechać do Francji i wrócić z jak najlepszą sytuacją wyjściową przed drugim meczem. Zwycięstwo byłoby idealne, ale każdy inny wynik, oscylujący wokół remisu, też będzie dla nas sukcesem" - powiedział. "Szeryf" wrócił do Płocka w połowie lipca, po 11 latach gry w Bundeslidze i podpisał roczny kontrakt. Z drużyną przepracował cały okres przygotowawczy, poznał kolegów, zaprzyjaźnił się z nowym trenerem i jak zapewnił, nie żałuje podjętej decyzji o powrocie do polskiego klubu. "Mamy dobry kolektyw, świetnie rozumiemy się, nie tylko na boisku, czy w szatni, także poza nią. Lubimy się i myślę, że to jest dobra podstawa, by budować drużynę. Pracowaliśmy nad tym przez ostatnie tygodnie, na pewno wszystkiego nie da się w tym czasie wypracować, ale jesteśmy konsekwentni i potrzebujemy tylko jeszcze więcej czasu, by wyeliminować drobne błędy. Właśnie na takim poziomie, na jakim się znajdujemy, te drobne błędy są najistotniejsze by je dograć i dojść do perfekcji" - podsumował 35-letni Lijewski - srebrny z 2007 i brązowy z 2009 roku medalista mistrzostw świata, dwukrotnie wybrany do drużyny All-Stars tych turniejów.