W piątek o godzinie 18 Polska zagra z Serbią w meczu półfinałowym MŚ. Transmisja w TVP2 i TVP Sport. Relacja minuta po minucie w INTERIA.PL. Zapraszamy na relację NA ŻYWO z meczu Polska - Serbia INTERIA.PL: Zaskakuje pana to, co teraz ogląda pan w telewizji? Marcin Kwiatkowski: - Zdecydowanie nie, ponieważ wyniki badań psychomotorycznych piłkarek kadry, które przeprowadzałem przed laty, były wybitne u większości zawodniczek. Jako psycholog sportu zajmowałem się badaniami takich elementów, jak czas reakcji, koordynacja wzrokowo-ruchowa, koncentracja, czucie stawowo-mięśniowe. Takich badań przeprowadziłem dotąd kilkanaście tysięcy, więc mogłem stwierdzić obiektywnie, że potencjał reprezentacji Polski piłkarek ręcznych jest ogromny. - Niektóre zawodniczki, jak Alina Wojtas czy Kinga Byzdra, wtedy dopiero wchodziły do drużyny. Dziś wszystkie potrafią już wykorzystać drzemiący w nich potencjał, który od dawna posiadały, co przekłada się na wyniki. - W drużynie narodowej widać radość w grze. Gdy w zeszłym roku spotkałem się z kilkoma zawodniczkami w ośrodku przygotowań olimpijskich, zauważyłem, że w zespole jest świetna atmosfera. Miło było na nie popatrzeć z boku. Jaką rolę psychologia odgrywa w sporcie, a w tym przypadku - w grach zespołowych? - Wyjściowo psychologia jest skierowana na jednostkę, więc jak najbardziej pasuje do sportów indywidualnych, gdzie jest możliwość "głębszej" pracy z zawodnikiem. W sportach zespołowych psychologia jest najważniejsza na poziomie badawczym. Chodzi o zorientowanie się i przekazanie trenerowi, w których elementach w zespole drzemią jeszcze rezerwy. A aspekt motywacyjny? - W grach zespołowych jest z tym problem, bo tu niepodważalna jest rola trenera. Psycholog może trenerowi jedynie doradzać. Warto natomiast korzystać z psychologa w sprawach diagnostyki. Jako przykład podam Małgorzatę Gapską. Bramkarka reprezentacji Polski miała wybitne wyniki badań psychomotorycznych, ale udało się wykryć, że trochę słabiej spostrzega prawy górny róg, więc na poziomie treningu mogła zwrócić na to większą uwagę. - W zespole przeprowadza się takie badania trzy-cztery razy w roku. Trener otrzymuje raport z badań, na podstawie którego może wprowadzić dodatkowe elementy do treningu. - Warto także zwrócić uwagę na element komunikacji. Z trenerem Łakomym przed ważnym meczem kadry wprowadziliśmy następujący element: na ścianie powiesiliśmy zdjęcia naszych przeciwniczek, lecz wisiały one poniżej poziomu wzroku. Dzięki temu nasze zawodniczki mogły patrzeć na nie z góry. Czy przyjście trenera Kima Rasmussena było przełomem dla polskiej reprezentacji? On wydobył z zawodniczek drzemiący w nich potencjał? - Zawsze patrzę z punktu widzenia zawodniczki. Rola trenera jest oczywiście bardzo istotna, ale te parametry, predyspozycje u zawodniczek były, tylko trzeba je było wydobyć. Zawodniczki też przez dłuższy czas same dojrzewały do tego, by dojść do wysokiego poziomu. Jako przykład mogę podać Kingę Byzdrę, która zmieniając klub potrzebowała czasu, by złapać odpowiednią formę. Myślę, że podobnie było z zawodniczkami reprezentacji. - Wyniki badań psychomotorycznych Kingi Byzdry robiły wrażenie i ja do tej pory je pamiętam. Spośród sześciu tysięcy analiz jej wynik utkwił mi w pamięci, więc musiał być naprawdę znakomity. - Tamte wyniki naszych piłkarek ręcznych wciąż wyglądają znakomicie na tle wyników badań, które przeprowadzam obecnie, na przykład wśród zawodników sportów walki, gdzie granica szybkości czy koordynacji jest przesunięta jeszcze wyżej. Czy samo przyjście nowego trenera, który podkreśla "mówcie mi Kim" i stawia zawodniczkom pizzę, może być impulsem dla piłkarek, że oto rodzi się coś nowego, dobrego, w czym warto uczestniczyć? - Jestem przekonany, że dla osiągnięcia wyniku istotna jest przede wszystkim ciężka praca. Lata pracy na poziomie klubowym i reprezentacyjnym przynoszą efekty. W tej chwili dopiero nastąpiło rzeczywiste połączenie doświadczenia z młodością. Wcześniej tego elementu brakowało. - Doceniam rolę trenera, że taki wynik z drużyną był w stanie osiągnąć, ale wiem też, że tym zawodniczkom trzeba było czasu, by do takiego poziomu dojść. Zagramy w niedzielnym finale mistrzostw świata? - Mam nadzieję, że zespół będzie miał czas, by odpowiednio przygotować się do półfinału i trochę oderwać się od wyniku, który osiągnął. Wtedy jest największa szansa na koncentrację zadaniową, czyli skupienie się na tym celu. Ważne, by udało się zapomnieć o randze meczu, by podejść do niego jak do każdego innego. - Polki "na papierze" nie są faworytkami i to jest nasz plus. Rozmawiał: Waldemar Stelmach