Syn trenera kieleckiej siódemki zdobył w tym spotkaniu 10 goli na 11 rzutów, do tego zaliczył 5 asyst, brał na siebie ciężar gry w kluczowych momentach i kielczanie całkowicie zasłużenie pokonali ciągle aktualnego mistrza Ligi Mistrzów, i to w jego hali. A przecież do Skopje Łomża Vive Kielce jechała, na pewno nie z duszą na ramieniu, ale z lekkimi obawami. Wiary mogło dodawać to, że Vardar to inna drużyna niż w poprzednich sezonach, że w hali Jane Sandanskiego nie będzie kibiców, że kielczanie są w rytmie meczowym, którego gospodarzom brakuje. Ale z drugiej strony siedziało w głowie, że Vardar to jedna z najbardziej nieobliczalnych drużyn w Lidze Mistrzów. W 2017 roku wygrał te rozgrywki, choć nikt na niego nie stawiał, potem stracił pół drużyny i trenera i w 2019 roku znowu je wygrał. Teraz znów stracił pół, a nawet więcej składu, więc dla nich taka sytuacja to nic nowego. W dodatku trzeba zawsze pamiętać, że od lat szefem sędziów w EHF jest Macedończyk Naczewski, co jest od lat niewypowiedzianym handicapem mistrza tego kraju. Dlatego nie mogło być mowy o lekceważeniu i jechaniu jak po swoje. Raczej w pamięci kielczan były poprzednie wizyty w stolicy Macedonii i rzucanie w nich butelkami, zapalniczkami i monetami, obraźliwe transparenty pod adresem Tałanta Dujszebajewa, czasami zwykłe chamstwo i prowokacyjne zachowania kibiców. I pomni tego wszystkiego kielczanie zaczęli bardzo mocno. W obronie na wiele nie pozwalali, ale za to w ataku trochę czasu zajęło im zadanie rytmu. Przez 15 minut na prowadzeniu był Vardar ale raczej skromnym, najwyżej trzybramkowym. Trochę gubił się Igor Karacić, który w tej hali grał bodaj 7 lat, trochę kłopotów gościom sprawiała legenda Vardaru Stojanche Stoilov i sposób na kielecką obronę znajdował być gracz Vive Ivan Kupić. Niski, szybki i zwinny nominalny skrzydłowy omijał kieleckich dryblasów w obronie i rzucał z rozegrania. ALe paradoksalnie to świadczyło na korzyść mistrzów Polski, bo były kielczanin w ten sposób ratował swoją drużynę, która systemowo nie mogła polskiej defensywy sforsować i musiała sie ratować indywidualnymi, sytuacyjnymi akcjami. Ale to co dobrze "żarło", musiało przestać, a wtedy pierwszy raz sprawę w swoje ręce wziął Alex Dujszebajew. Trzy cudowne bramki w dwie minuty i Łomża Vive Kielce wyszła na prowadzenie 12-10. Za chwilę łatwe gole zdobyli kieleccy Białorusini - Arczi Karalek i Wlad Kulesz i było 14-11. Z trzybramkową przewagą i dużym optymizmem można było zejść do szatni. Po zmianie stron przez 10 minut nic się nie zmieniło i wtedy przydarzył się kielczanom przestój. Dołożył do tego swoją cegiełkę kolejny były gracz Vive, reprezentant Polski Patryk Walczak, który nie tylko zdobywał gole, ale też robił zasłony i wypracował karnego. Na chwilę pozwoliło to gospodarzom odzyskać wiarę, odzyskać prowadzenie (22-21 w 42.) ale to było wszystko. Vardar nie miał w swoich szeregach gracza pokroju Alexa Dujszebajewa, ani bramkarza Andreasa Wolffa. Niemiec w pierwszej połowie dał koncert broniąc aż 10 na 23 rzuty gospodarzy, a gdy ponownie włączył się do gry po przerwie to błyskawicznie zrobił różnice - wystarczyły 3-4 odbite piłki by kielczanie odzyskali spokój w ataku, odzyskali prowadzenie i dowieźli je bezpiecznie do końca wygrywając 33-29.W następnej kolejce do Kielc na rewanż przyjedzie Vardar - to spotkanie w środę o 20.45, transmisja w Eurosporcie. Do meczu kielczanie przystąpią jak samodzielny lider grupy A z dwoma punktami przewagi nad Flensburgiem. Ten mecz, podobnie jak sobotni pojedynek PGNiG Superligi z Chrobrym Głogów w Hali Legionów - bez udziału kibiców. Leszek Salva Vardar Skopje - Łomża Vive Kielce 29-33 (13-16) Tabela grupy A: M Z R P bramki pkt 1. Łomża Vive Kielce 7 5 1 1 221-197 11 2. SG Flensburg-Handewitt 6 4 1 1 188-182 9 3. Mieszkow Brześć 6 3 1 2 163-167 7 4. FC Porto 7 2 2 3 197-201 6 5. Paris St. Germain 5 2 0 3 161-156 4 6. Vardar Skopje 4 1 1 2 107-108 3 7. Elverum HH 4 1 0 3 116-131 2 8. MOL-Pick Szeged 3 0 0 3 66-77 0