To dziesiąty z rzędu sezon w Lidze Mistrzów kieleckiej drużyny, która w 2016 roku wygrała te prestiżowe rozgrywki. Kolejne dwa lata były już mniej udane, ale teraz Vive celuje w czwarty w historii klubu awans do Final Four. "Rok temu odpadliśmy w 1/8 finału, w ubiegłym sezonie dotarliśmy do ćwierćfinału, ale teraz chcemy ponownie znaleźć się w gronie czterech najlepszych drużyn Europy i pojechać do Kolonii" - nie ukrywał Dujszebajew. Cel, jaki postawiono przed drużyną jest bardzo ambitny, bo doszło w niej do kadrowej rewolucji. Z zespołu odeszli Manuel Strlek, Darko Djukić, Dean Bombac, Mateusz Kus i drugi trener Tomasz Strząbała. Kariery zakończyły ikony ekipy ze stolicy regionu świętokrzyskiego - Karol Bielecki, Sławomir Szmal i Uros Zorman, który został asystentem Dujszebajewa. "To koniec generacji, która dostarczyła polskiej piłce ręcznej wielu sukcesów, ale to proces nieuchronny w grach zespołowych. Teraz musimy skoncentrować się na przyszłości, budujemy całkiem nową drużynę" - zapowiedział kirgiski szkoleniowiec. Vive pozyskało sześciu nowych zawodników (Luka Cinrić, Władysław Kulesz, Arciom Karalek, Angel Fernandez Perez, Vladimir Cupara i Arkadiusz Moryto), przeważnie młodych szczypiornistów stojących dopiero na progu kariery sportowej. Nową twarzą w drużynie jest także młodszy syn Tałanta Dujszebajewa Daniel, który wrócił z wypożyczenia z mistrza Słowenii Celje Pivovarna Lasko. Zdaniem szkoleniowca Vive, jego drużyna to teraz mieszanka doświadczenia (Krzysztof Lijewski, Michał Jurecki, Julen Aginagalde, Mateusz Jachlewski) z "gromadą młodych wilków głodnych gry i sukcesów". "Przyszli do nas zawodnicy, którzy jeszcze nie prezentują takiego poziomu i nie mają jeszcze takiego doświadczenia jak Karol Bielecki i Sławomir Szmal. Ale to nie są anonimowi gracze, jak na swój młody wiek posiadają już spore umiejętności i będą decydować o obliczu tej drużyny w następnych latach" - zapewnił. W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów zespół z Kielc już na początku sezonu potracił punkty, czego efektem później była dopiero piąta lokata w grupie. Już w ćwierćfinale Vive trafiło na jednego z głównych faworytów Paris Saint-Germain i to mistrzowie Francji awansowali do Final Four. Podczas okresu przygotowawczego zespół rozegrał znacznie więcej meczów kontrolnych niż zazwyczaj, bo pierwszy szczyt formy Dujszebajew szykował już na początek sezonu. Ambitne plany pokrzyżowały jednak liczne kontuzje. "Największy problem mamy na środku rozegrania. Całego okresu przygotowawczego nie przepracował Luka Cindrić, który ma być liderem gry naszego zespołu. Bardzo na niego liczyliśmy. Ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu, musimy sobie z tym poradzić. Będziemy grali tymi zawodnikami, którymi mamy aktualnie do dyspozycji" - podkreślił ze spokojem Dujszebajew. Mistrzowie Polski trafili do bardzo silnej grupy. Kieleccy fani zgodnie określają ją "grupą śmierci". Barcelona, Vardar Skopje, Telekom Veszprem, Rhein-Neckar Loewen, obrońca trofeum francuskie Montpellier - każdy z tych zespołów to kandydat do gry w niemieckiej Kolonii. Stawkę uzupełniają białoruski Mieszkow Brześć i szwedzki IFK Kristianstad. "Nie trzeba nikogo przekonywać, że to bardzo mocna i wyrównana grupa. Ale nie ma co narzekać na los. W tych rozgrywkach nie startują słabe zespoły, tutaj każdy może wygrać z każdym. Poza tym tylko rywalizując z silnymi ekipami możemy przekonać się czy kroczymy dobrą drogą" - podkreślił szkoleniowiec Vive, który z optymizmem patrzy w przyszłość. "Walczymy o pierwsze dwa miejsca w grupie. Mamy zespół, który stać na zrealizowanie tego celu. W porównaniu do poprzednich sezonów mamy znacznie więcej zawodników, którzy mogą grać bez zmian w ataku i w obronie. To będzie naszym głównym atutem" - podsumował trener drużyny ze stolicy regionu świętokrzyskiego. Tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów kielczanie rozpoczną sobotnim spotkaniem na Węgrzech z Telekomem Veszprem. Początek meczu o godz. 18.