To był jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów 5. kolejki Ligi Mistrzów. W końcu grał zwycięzca tych rozgrywek z 2016 roku, czyli PGE Vive z mistrzem sprzed roku - Vardarem Skopje. Ale nie tylko statystyczne argumenty kazały handballowej Europie patrzeć w niedzielę na Kielce. Vardar, który po ostatnim sezonie przeżył trzęsienie ziemi, spisuje się w tym sezonie, na przekór wszystkiemu, rewelacyjnie. Mimo odejścia aż siedmiu zawodników i trenera - Raul Gonzales przejął PSG - z kompletem wygranych prowadził w grupie A. Komplet wygranych z nie byle kim, bo Montpellier, Rhein Neckar Loewen i Telekomem Vesprem na Węgrzech. Z kolei kielczanie właśnie na Węgrzech byli o włos od wygranej, ale grali w 10-osobowym składzie i ulegli dwoma golami. Już w pełniejszym, bo 14-osobowym składzie pokonywali kolejno Montepellier, Rhein Neckar Loewen i IFK Kristianstad i prezentowali się bardzo solidnie. I starcie mistrzów Polski z Vardarem nie rozczarowało. Oba zespoły potwierdziły dobrą dyspozycję na starcie sezonu. Kielczanie grali szybko, niekonwencjonalnie, widać było że w formie są Alex Dujshebaev, Michał Jurecki i Luka Cindrić. Vardar z kolei bardzo mocno walczył w obronie, twardo, dynamicznie, czasami aż za bardzo. W 13. minucie przesadził Vuko Borozan, który za atak łokciem na Jureckiego zobaczył od razu czerwoną kartkę. Wydawało się, że taka dziura w obronie, bo Borozan to chłop jak trzy dęby, ułatwi kielczanom robotę. Ale nie ułatwiła. W jego miejsce wszedł niezgorszy reprezentant Chorwacji Igor Karacić, drobniejszy, ale też wariat. Oba zespoły postawiły na obronę i cięły się w niej równo, ale też oba grały do pewnych sytuacji, stąd bramkarze obu zespołów pełni bardziej rolę firanek - Cupara dla Kielc odbił trzy piłki w pierwszych pięciu minutach, MIlosavljev dla Skopje uciułał cztery sztuki. Kielczanie dobrze zaczęli prowadząc 3-0 i taką przewagę, dwóch - trzech trafień utrzymywali niemal cały czas. Dopiero w końcówce Macedończycy dochodzili na jednego gola i 16-15 było do przerwy. Druga połowę pechowo zaczęli gospodarze. Najpierw Milosavljev odbił dwa rzuty, a już w 35. minucie w zwykłej wydawało się sytuacji Szyszkariew faulował Alexa Dujshebaeva. Syn trenera szybko wstał i odepchnął , co prawda niezbyt mocno, ale wystarczyło by litewscy sędziowie zakwalifikowali to jako wybitnie niesportowe zachowanie i dali Hiszpanowi czerwoną kartkę. I o ile brak Borozana w Vardarze goście jakoś nadrabiali, to kielecka "10" jest w tym sezonie w wybitnej formie i wydawała się nie do zastąpienia. Ale jak mawiał Bogdan Wenta, czasami mniej, znaczy więcej i nawet bez niego PGE Vive zwiększyło przewagę. Karnego wykonywanego przez byłego kielczanina Ivana Czupicia obronił Vlad Cupara, kilka kapitalnych akcji przeprowadził Luka Cindrić i obrona pozwoliła wyprowadzić cztery kontry z czego trzy skuteczne. W 41. minucie było 22-17 i sytuacja zaczynała się stabilizować. Tylko raz jeszcze gości zbliżyli się na dwa gole (48., 24-22), ale poza tym wygrana już do końca nie była zagrożona. PGE Vive - Vardar Skopje 31-27 i kielczanie 8 punktami współliderem grupy A. Teraz w Lidze Mistrzów trzy tygodnie przerwy na mecze reprezentacji. W środę w Superlidze derby Polski, czyli święta wojna - o 20.15 w Płocku Orlen Wisła zagra z PGE Vive. Leszek Salva PGE Vive Kielce - Vardar Skopje 31-27 (16-15) PGE Vive: Cupara (7 obronionych) - Cindrić 8, Jurecki 6, Moryto 5 (1), A. Dujszebajew 3, D. Dujszebajew, Aginagalde 1, Perez 1, Karalek 2, Jachlewski 2, Janc 2, Lijewski 1. Vardar: Milosavljev, Ghebdane - Cupić 1, Szyszkariew 4, Kristopans 2, Stoilov 3 (1), Skube 6, Borozan 1, Karacić 3, Kalarasz, Dibirow 6, Kisielew 1. Tabela: M Z R P bramki pkt 1. Barcelona Lassa 5 4 0 1 173-136 8 2. Vardar Skopje 5 4 0 1 143-132 8 3. PGE VIVE Kielce 5 4 0 1 155-145 8 4. Rhein-Neckar Loewen 5 3 0 2 163-152 6 5. Telekom Veszprem 5 3 0 2 141-142 6 6. Mieszkow Brześć 5 2 0 3 134-144 4 7. Montpellier HB 5 0 0 5 129-147 0 8. IFK Kristianstad 5 0 0 5 138-178 0