Wyjazdowymi porażkami (z Rhein Neckar Loewen i Celje Pivovarna Lasko) kieleccy piłkarze ręczni mocno skomplikowali sobie sytuację w grupie B Ligi Mistrzów. Do Vardaru Skopje mistrzowie Polski tracą dwa punkty, mając na dodatek gorszy bilans bezpośrednich spotkań. To sprawia, że zajęcie pierwszego miejsca i automatyczny awans do ćwierćfinału jest mało realny. "Nasza grupa jest wbrew powszechnym opiniom bardzo mocna i wyrównana. Bardzo ciężko jest wygrać wyjazdowy mecz w Celje, Zagrzebiu czy Kristianstad. O każdy punkt trzeba twardo walczyć. Tutaj każdy może wygrać z każdym. Mimo to nie sądzę, aby Vardar w trzech spotkaniach stracił aż trzy punkty" - przyznał Dujszebajew. Zdaniem kieleckiego szkoleniowca, bardziej realne jest wyprzedzenie niemieckiego Rhein Neckar Loewen. "Cały czas mamy jeszcze szanse na to drugie miejsce. Musimy liczyć na potknięcie mistrza Bundesligi. Ale przede wszystkim musimy patrzeć na siebie i wygrać niedzielne starcie z Pick Szeged" - dodał kirgiski trener. Sytuacja mistrzów Polski mogła być zupełnie inna, gdyby nie niespodziewana porażka w ostatniej kolejce z mistrzem Słowenii. Vive, które prowadziło niemal przez całe spotkanie, w ostatnich sekundach dało sobie odebrać pewną wygraną. "Uważam, że mimo porażki był to naprawdę dobry mecz w naszym wykonaniu, przynajmniej przez 50 minut. Później całkiem stanęliśmy i pozwoliliśmy gospodarzom wrócić do gry. Ale taki jest sport. Nie ma co rozdzierać szat, tylko trzeba skupić się na najbliższym meczu" - powiedział Paczkowski. W pierwszej rundzie rozgrywek kielczanie pokonali na wyjeździe wicemistrza Węgier 29:27, ale zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w ostatnich minutach. "To ponownie może być bardzo wyrównane spotkanie. Spotkamy się z bardzo mocną, kompletną drużyną. Pick Szeged to zespół z absolutnego europejskiego topu. O wygranej zadecyduje dyspozycja dnia. Zrobimy wszystko, aby dwa punkty zostały w Kielcach" - zapewnił popularny "Paczas". Rozgrywający Vive w ostatnim ligowym meczu z Gwardią w Opolu podczas jednej z akcji ofensywnych pechowo uderzył głową w ścianę miejscowej hali i już do końca spotkania nie pojawił się na parkiecie. Szczypiornista zapewnia jednak, że jego występ w niedzielę nie jest zagrożony. "Pozostał ślad na głowie, ale czuję się już dobrze i nie mam żadnych problemów ze zdrowiem. Mogę już normalnie trenować i jestem do dyspozycji trenera Dujszebajewa na mecz z wicemistrzami Węgier" - dodał rozgrywający Vive. Liderem grupy B jest aktualnie Rhein Neckar Loewen (17 punktów), ale mistrzowie Bundesligi swój mecz 12. kolejki rozegrali już w czwartek. "Lwy" pokonały we własnej hali Mieszkow Brześć 25:24. Drugi Vardar Skopje traci do niemieckiego zespołu jeden, a trzecie w tabeli Vive trzy punkty. Tylko punkt za mistrzami Polski jest Pick Szeged. "Obie drużyny doskonale wiedzą o co grają. To oczywiście bardzo ważny mecz, ale innych już do zakończenia rundy zasadniczej nie będzie. Po dwóch porażkach chcemy wreszcie wygrać. Jestem przekonany, że pomogą nam w tym nasi kibice. Ich gorący doping będzie nam bardzo potrzebny" - zaapelował do kieleckich fanów Dujszebajew, który w meczu z zespołem z Szeged nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Mariusza Jurkiewicza i Tobiasa Reichmanna. Niedzielny mecz Vive Tauron z Pick Szeged rozpocznie się w Kielcach o godz. 18.