Polski zespół rozpoczął ten mecz w imponującym stylu. W 15. min podopieczni trenera Tałanta Dyjszebajewa prowadzili już 13:5 i wydawało się, że odniosą bezproblemowe zwycięstwo."Zespół z Porto przyjechał do Polski w dniu meczu. To nie jest proste grać takie spotkanie praktycznie prosto po podróży. Staraliśmy się to wykorzystać w pierwszych minutach i to nam się udało" - powiedział po meczu bramkarz mistrza Polski Mateusz Kornecki.Jeszcze na kwadrans przed końcem podopieczni Tałanta Dujszebajewa prowadzili pięcioma bramkami. Ale trochę na własne życzenie pozwolili rywalom wrócić do gry."Naprawdę nie wiem co się stało z nami w ostatnich 15 minutach. Mieliśmy trochę pecha, ale trzeba też przyznać, że nie wykorzystaliśmy kilku świetnych sytuacji. Niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki, ale trzeba się cieszyć ze zwycięstwa. Najważniejsze, że dwa punkty zostały w Kielcach" - podkreślił Karacic.Niemal przez całe spotkanie w kieleckiej bramce stał Andreas Wolff, ale na ostatnie minuty zastąpił go Kornecki. To właśnie reprezentant Polski został bohaterem wtorkowego starcia z FC Porto. Na pół minuty przed końcem (przy prowadzeniu polskiej drużyny 31:30) wygrał pojedynek sam na sam z Daymaro Saliną."Wiedzieliśmy, że Salina lubi rzucać w prawą górę bramkarza. W takich newralgicznych momentach, kiedy zawodnik jest osłabiony fizycznie, to rzuca w ulubiony sposób. Zaryzykowałem i teraz jestem szczęśliwy" - zaznaczył Mateusz Kornecki, który może liczyć z tej okazji na prezent od swoich kolegów z drużyny."Mateuszowi postawimy piwo. Zasłużył na nie" - zapewnił z uśmiechem Karacic.Po tym zwycięstwie kielczanie powrócili na pozycję lidera grupy A. Polski zespół ma 15 punktów, tyle samo co niemiecki Flensburg-Handewitt. Kolejny mecz podopieczni Tałanta Dujszebajewa rozegrają już w czwartek na wyjeździe z Mieszkowem Brześć. (PAP)Autor: Janusz Majewski