Kielczanie na rozpamiętywanie sobotniej porażki z Montpellier HB (27:28) nie mają zbyt dużo czasu. W kolejnym meczu LM już w środę zagrają na wyjeździe z niemiecką drużyną Rhein-Neckar Loewen, której liderem jest Szwajcar Andy Szmid. "Błyszczy w tym zespole najbardziej i to od jego dyspozycji rzutowej, współpracy z kołowymi zależy co rywale grają w ataku pozycyjnym. Ale 'Lwy' to nie tylko Szmid, to zespół kompletny. Skupiając się tylko na nim popełnilibyśmy ogromny błąd. Mają świetnych bramkarzy, obrońców. Szybko biegają to kontry, która jest ich silną bronią. To zespół kompletny" - komplementował najbliższego przeciwnika Jurkiewicz. W dwóch tegorocznych spotkaniach LM kielczanie zdobyli dwa punkty (zwycięstwo z IFK Kristianstad i porażka z Montpellier). Dużo gorsze humory panują w niemieckiej ekipie, która w meczach z Vardarem Skopje i Mieszkowem Brześć nie ugrała nawet jednego punktu. "Nie mówiłbym tu o jakimś kryzysie w ich szeregach. W naszej silnej grupie nikt nie ma monopolu na wygrywanie. Każdy może wygrać z każdym. A jeśli nawet mają jakiś dołek formy, to nie jest nasz problem. Jedziemy do Mannheim walczyć o dwa niezwykle ważne punkty" - zapowiedział były reprezentant kraju. Jego zdaniem, warunkiem sukcesu w środowym pojedynku będzie niepowielanie błędów jakie kielczanie popełnili w starciu z Montpellier. "Nie możemy tracić piłek i dawać okazji rywalom do kontr czy wyjścia na sytuację sam na sam z bramkarzem - bo to jest pierwszy gwóźdź do trumny. Jeśli pozwalamy przeciwnikowi na wykorzystywanie naszych własnych błędów i zdobywanie łatwych bramek, to ciężko potem myśleć o zwycięstwie" - nie ukrywał popularny "Kaczka". "Hala w Mannheim pewnie będzie wypełniona do ostatniego miejsca, a kibice jak zwykle będą reagowali bardzo żywiołowo. Ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Łatwo na pewno nie będzie, ale tak świetny zespół jak Rhein-Neckar Loewen też można pokonać, nawet w jego hali. Dokonaliśmy tego rok temu, teraz chcemy to powtórzyć" - dodał chorwacki rozgrywający PGE VIVE Marko Mamic. Kielczanie cały czas walczą o drugą albo trzecią pozycję w grupie. W pierwszej rundzie fazy pucharowej rewanż zagraliby wtedy we własnej hali, a w ewentualnym ćwierćfinale uniknęliby głównych faworytów rozgrywek: Barcy Lassy i Paris Saint-Germain. "Na takie analizy przyjdzie jeszcze czas. Pozostały nam w grupie jeszcze dwa mecze, byłoby świetnie gdybyśmy zdobyli w nich komplet punktów. Ale na razie skupiamy się tylko na najbliższym spotkaniu, na niczym więcej" - zapewnił Jurkiewicz, który doskonale zdaje sobie sprawę, że w Mannheim jego drużynę czeka niezwykle trudne zadanie. "W Lidze Mistrzów nie ma łatwych pojedynków. Na dodatek zagramy z jednym z najlepszych zespołów w Europie, na niezwykle ciężkim terenie. Ale jeśli zagramy na miarę swoich możliwości, to jesteśmy w stanie stamtąd wrócić z punktami" - zaznaczył rozgrywający PGE VIVE. W tym pojedynku mistrz Polski zagra osłabiony brakiem kontuzjowanych braci Dujszebajevów i Luki Cindrica. Po 12 kolejkach na czele tabeli grupy A jest Barca Lassa (20 punktów), która już zapewniła sobie bezpośredni awans do ćwierćfinału. Hiszpanie o cztery punkty wyprzedzają Telekom Veszprem, o pięć Vardar Skopje i o sześć PGE VIVE. Niemiecka drużyna zajmuje piątą lokatę, mając dwa punkty mniej od mistrzów Polski. Środowe spotkanie w Mannheim rozpocznie się o godz. 19. Autor: Janusz Majewski