Jeszcze nie wiadomo jak poważny to uraz ale pierwsze rokowania są nie najlepsze, bo chodzi o kolano i możliwy problem z więzadłami. Alex Dujszebajew w 15. minucie upadł na boisko przewrócony przez szwedzkiego obrońcę w sytuacji jakich mnóstwo w każdym meczu i nie wyglądającej zbyt groźnie. Ale szybko zawołał masażystów i do gry już nie wrócił. Gdyby - odpukać - kontuzja okazała się poważna byłby trzecim kluczowym graczem kieleckiej drużyny wykluczonym na najbliższe tygodnie - dopiero w marcu wróci środkowy rozgrywający Luka Cindrić, a do końca sezonu nie zobaczymy już Daniela Dujszebajewa, który na mistrzostwach świata zerwał więzadła. Koledzy Alexa z drużyny musieli sobie radzić bez niego przez trzy kwadranse i było to arcytrudne zadanie. Mnóstwo walki z obu stron, zwroty akcji, świetne interwencje bramkarzy i kapitalne bramki. I wynik trzymający w napięciu do ostatnich sekund, bo do samego końca kielczanie nie mogli być pewni wygranej. Bohaterami kieleckiego zespołu byli Michał Jurecki i Filip Ivić. Pierwszy wziął na siebie ciężar gry, zdobył aż 11 goli, stał twardo w obronie i był to najlepszy mecz "Dzidziusia" od dawna. Z kolei Chorwat zamurował bramkę na początku spotkania, a w końcówce miał kilka tyleż świetnych co arcyważnych interwencji. Od początku wynikowo kielczanie mieli przewagę, ale minimalną. Jeden, dwa gole to było wszystko co mogli wykrzesać w tej części meczu, a i tak przeważnie był remis. I olbrzymia w tym zasługa interwencji Filipa Ivicia. Na środku rozegrania trener Talant Dujszebajew sprawdzał - już po kontuzji Alexa - Mateusza Jachlewskiego i Mariusza Jurkiewicza i trzeba chyba przyznać, że obaj na tej pozycji dali radę. O ile w przypadku Jurkiewicza to nie dziwi, bo to nominalnie jego pozycja, choć coraz rzadkiej jest na niej widywany, to Jachlewski jest od zarania dziejów skrzydłowym i sporadycznie tylko był przesuwany na środek, na przykład w reprezentacji Polski. W drugiej połowie przez chwilę wydawało się, że kielczanie uciekną. W 38 minucie prowadzili trzema golami, ale wystarczyły dwa błędy w ataku, by z przewagi nic nie zostało. I taka jatka, gol za gol trwała do samego końca i do samego końca mistrzowie Polski musieli walczyć o wygraną. Udało się końcówce złapać trochę oddechu, bo dzięki spektakularnym interwencjom Ivicia przewaga wynosiła dwa gole. Ale to przecież nie oznacza wygranej - nie w piłce ręcznej, nie przy kieleckiej siódemce, nie w Lidze Mistrzów. Sędziowie sprezentowali Szwedom faul Jureckiego, wyrzucili na dwie minuty Julena Aginagalde, za rzekome utrudnianie wznowienia i jak z karnego trafił Valter Chrintz znów było tylko jednym golem dla Kielc i 20 sekund do końca. Krycie na całym boisku Szwedom nie pomogło, kielczanie nawet trafili do siatki ale sędziowie uznali że po końcowej syrenie. PGE Vive wygrało w Kristianstad 34-33 i zdobyło dwa arcyważne punkty, które pozwalają nadal liczyć się w walce o drugie i trzecie miejsce w grupie A. Te lokaty mogą być kluczowe dla dalszej walki o Final Four. Tak samo jak kluczowa będzie diagnoza dotycząca Alexa Dujszebajewa. lech IFK Kristianstad - PGE Vive Kielce 33-34 (15-16) IFK Kristianstad: Richard Kappelin, Leo Larsson - Arnar Arnarsson 5, Stig Nilsen 5, Olafur Gudmundsson 5, Valter Chrintz 5, Marc Canellas 4, Anton Halen 4, Victor Hallen 2, Teitur Einarsson 2, Helge Freiman 1, Emil Hansson, Adam Nyfjall, Johannes Larsson, Alfred Ehn, Ludwig Jarmala Astrom. PGE Vive Kielce: Filip Ivić, Vladimir Cupara - Michał Jurecki 11, Mariusz Jurkiewicz 5, Władysław Kulesz 4, Arkadiusz Moryto 4, Angel Fernandez Perez 3, Arciom Karalek 3, Blaz Janc 3, Alex Dujshebaev 1, Bartłomiej Bis, Julen Aginagalde, Mateusz Jachlewski, Krzysztof Lijewski, Marko Mamić. Kary: IFK - 8 min. VIVE - 4 min. Sędziowali: Matija Gubica i Boris Milosević (Chorwacja).