Mistrzowie Polski drogę do Final Four skomplikowali sobie w ostatnim meczu fazy grupowej przegrywając u siebie z niemieckim Flensburgiem. To zepchnęło ich na trzecie miejsce w grupie i sprawie najpierw muszą mierzyć się z wicemistrzem Francji, a jeśli tę przeszkodę pokonają to trafią na lepszego z pary: Telekom Veszprem - Vardar Skopje, czyli na 99,99% będą Węgrzy. I choć Nantes z pewnością nie jest faworytem w meczu z Kielcami, to jest to zespół, który stać na sprawienie psikusa. W składzie między innymi trzech mistrzów Europy z reprezentacją Hiszpanii, ale przede wszystkim legenda piłki ręcznej Macedończyk Kirył Łazarow. Pierwsza połowa w wykonaniu drużyny Talanta Dujszebajewa była przeciętna, za to druga już co najmniej dobra, albo prawie bardzo dobra. Przez pierwszy kwadrans oba zespoły zrobiły tyle błędów, że można się było zastanawiać czy nie chcą zagrać na nosie nazwie rozgrywek - w Lidze Mistrzów nie tylko same niektóre błędy nie przystoją, ale przede wszystkim ich nagromadzenie w krótkim czasie było zadziwiające. Szybciej otrząsnęli się z tego Francuzi, który wyszli na prowadzenie 9:6. Ciągnął ich duński bramkarz Emil Nielsen, który bronił z rewelacyjną skutecznością i nawet gdy za chwilę kielczanie doszli na jedną bramkę, to tuż przed przerwą Nantes miało okazję schodzi do szatni z pięcioma golami zapasu. A to już byłaby sytuacja groźna. Na szczęście przy stanie 14:10 powagę sytuację pojął najlepszy zawodnik tego meczu Alex Dujszebajew, który podał do byłego gracza Nantes, kołowego Nicolasa Tournata i jeszcze sam podziurawił francuską siatkę. Swoją kartę dołożył w bramce Andy Wolff i z wynikiem 14:12 dla gospodarzy można było po przerwie licytować od nowa.