Sezon zasadniczy kieleccy szczypiorniści zakończyli na trzecim miejscu w grupie A, choć długo byli liderem. Jednak w ostatnim meczu przegrali u siebie z niemieckim SG Flensburg-Handewitt i ich droga do Final Four LM będzie znacznie trudniejsza."Chcieliśmy być pierwszymi w grupie. Mocno walczyliśmy, ale niestety nie wyszło. Teraz przed nami najważniejsze spotkanie w sezonie" - zapowiedział Dujszebajew.Francuska drużyna, trapiona w tym sezonie kontuzjami, zajęła dopiero szóste miejsce w grupie B, ale w kieleckim obozie nikt nie myśli o lekceważeniu podopiecznych trenera Alberto Entrerriosa."To bardzo dobry zespół. Pokazali to już w tym sezonie. Wygrali i zremisowali z THW Kiel. Na każdej pozycji mają zawodników europejskiej klasy" - komplementował rywali rozgrywający Szymon Sićko."To zespół, który przed trzema laty grał w finale Ligi Mistrzów. Wtedy w Final Four potrafił wyeliminować Paris Saint-Germain. To wiele o nich mówi. W tym sezonie mieli bardzo dużo kontuzji. Dysponują jednak szeroką ławką z wieloma młodymi, bardzo dobrymi zawodnikami. To silny, niewygodny rywal" - dodał szkoleniowiec Łomży Vive.Kielczanie muszą zwłaszcza uważać na Kiriła Łazarowa. Macedoński rozgrywający, mimo że w maju skończy 41 lat, nadal imponuje skutecznością i jest zmorą bramkarzy. "To jeden z najlepszych zawodników na świecie. Prawdziwy bombardier. Jest bardzo mądry, zawsze obserwuje, co robisz. Przewiduje zachowania obrońców. Wystarczy drobny błąd, a kończy się bramką. Ma mocny i niezwykle precyzyjny rzut. Może czekać i rzucać w długi górny róg, albo przyspieszyć i trafić w krótki dolny. Dla bramkarzy to bardzo trudne. Nie można przy tym złapać rytmu" - chwalił Łazarowa bramkarz Łomży Vive Andreas Wolff, który żałuje, że w rewanżowym spotkaniu w Hali Legionów zabraknie kibiców."Żaden klub nie ma takich fanów. My w czasie pandemii tracimy teraz najwięcej, bo oni są po prostu najlepsi" - zaznaczył niemiecki bramkarz.Po morderczych dwóch miesiącach, kiedy zespół nieraz rozgrywał trzy spotkania w tygodniu, ostatnio drużyna mistrza Polski miała trochę więcej odpoczynku."Teraz mamy nieco lżejszy kalendarz. Mogliśmy spędzić więcej czasu w domach, z rodzinami. To pomogło nam w regeneracji. Atmosfera jest bardzo dobra. Po ostatnich spotkaniach szczególnie dobrze czujemy się pod względem fizycznym" - zapewnił Sićko, który w ostatnich meczach sprawdzany był przez sztab szkoleniowy na środku defensywy przy wysuniętej obronie."Myślę, że dobrze odnajduję się na pozycji numer dwa. Muszę się jednak dużo nauczyć. Cieszę się, że dostaję tutaj swoje szanse. Na pewno będę szedł do przodu" - dodał lewy rozgrywający klubu z Kielc.Drużyna Vive wystąpi w środę osłabiona brakiem Daniela Dujshebaeva. Młodszy syn trenera w półfinałowym meczu Pucharu Polski z Orlenem Wisłą Płock zerwał więzadło krzyżowe w prawym kolanie i jego przerwa w grze może potrwać nawet rok."Trudno będzie go zastąpić, szczególnie przy obronie 5-1. Nie będziemy jednak płakać, musimy pracować. Z dobrą defensywą i mocną bramką jesteśmy w stanie walczyć z każdym. Najważniejsze, żebyśmy w starciu z zespołem z Nantes byli lepsi o jedną bramkę po 120 minutach" - zaznaczył szkoleniowiec zespołu z Kielc.Środowy mecz rozpocznie się w Nantes o godz. 20.45. Autor: Janusz Majewski