Po czterech kolejkach Ligi Mistrzów zespół z Kielc ma tylko trzy punkty i doznał już dwóch porażek (z FC Porto i Montpellier HB). Jeśli kielczanie nie chcą jeszcze bardziej skomplikować sobie sytuacji w grupie, muszą wygrać z mistrzem Białorusi, a o to nie będzie łatwo. - To jest bardzo dobry zespół. W domu, przed swoimi kibicami zawsze daje od siebie coś więcej. Największym atutem rywali jest bramkarz Ivan Pesic, który w każdym meczu broni świetnie. Mieszkow to młoda, szybka drużyna, groźna dla każdego - komplementował ekipę z Brześcia słoweński prawoskrzydłowy PGE VIVE. Z kolei białoruski obrotowy Arciom Karalek nie chce zadeklarować, że mistrz Polski jedzie do Brześcia po pewne zwycięstwo. - Nie jest to przeciwnik, o którym mógłbym powiedzieć, że na pewno wygramy. W naszej grupie było już tyle niespodzianek... Mieszkow we własnej hali prezentuje się zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach. Był bardzo blisko ogrania Montpellier, z którym my ostatnio przegraliśmy, ale końcowe pięć minut zdecydowało o porażce - wspomniał. Zawodnicy PGE VIVE zdają sobie sprawę z wagi sobotniej konfrontacji i liczą na przełamanie złej passy. - Nie zapomnieliśmy przecież, jak się gra w piłkę ręczną. Trzy tygodnie temu w meczu z Motorem Zaporoże, a miesiąc temu w Kilonii pokazaliśmy naszą siłę. Najważniejsze będzie to, co się dzieje w naszych głowach. Liczy się tylko zwycięstwo. Później mamy przerwę na spotkania reprezentacji. Myślę, że po tym okresie będzie nam się już grać łatwiej - zaznaczył Janc. Karalek dodał z kolei, że tylko zaprezentowanie maksimum możliwości przez poszczególnych graczy przełoży się na pozytywny rezultat drużyny. - Oczywiście, można powiedzieć, że wszystko jest już w porządku i teraz będziemy grali tylko tak, jak w Kilonii czy w meczu z Motorem. Ale to tak nie działa. Wszystko musimy poprzeć ciężką pracą, także mentalną nad tym, co siedzi w naszych głowach. Tylko tak możemy znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji, w której jesteśmy - podkreślił Białorusin, któremu podobnie jak jego krajanowi Władysławowi Kuleszowi szczególnie zależy na dobrym występie w Brześciu. Spotkanie w hali mistrza Białorusi będą oglądać ich rodziny i znajomi. - Gramy w Brześciu, ale to nie jest nasz dom. Przez dwa i pół roku grałem w SKA Mińsk, a "Wlad" spędził tam pięć sezonów. Ekipa z Mińska dla Mieszkowa to jest taki rywal, jak dla nas Orlen Wisła Płock. Niby gramy w swoim kraju, ale nie do końca u siebie. Na pewno będziemy chcieli pokazać się z dobrej strony - zapewnił Karalek. Sobotni mecz w Brześciu rozpocznie się o godz. 17. Janusz Majewski