Do spotkania z wicemistrzem Węgier kielecka drużyna przystępowała po dwóch kolejnych porażkach. Zwłaszcza po przegranej w Celje z mistrzem Słowenii nie brak było głosów, że Vive przechodzi poważny kryzys, a w zespole nie dzieje się najlepiej "Ludzie, którzy mówią, że coś nie gra w drużynie mówią bzdury. W sporcie nie da się zawsze wygrywać, ale nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Każdy zespół ma pół miesiąca albo miesiąc słabszej gry. Nam się to teraz przytrafiło. To rzecz normalna" - zauważył Servaas. "Poza tym w Celje wcale nie zagraliśmy tak źle, może trochę słabiej w ostatnich 15 minutach. Widać było brak w obronie Mateusza Kusa. Z nim w składzie nasza defensywa w meczu z Pick Szeged funkcjonowała już zdecydowanie lepiej" - stwierdził prezes Vive. W meczu z węgierskim zespołem gra dosyć długo nie układała się po myśli mistrzów Polski. "W pierwszej połowie nie trafiliśmy dużo sytuacji sam na sam. Na początku drugiej odsłony też kilka razy nie udało się nam pokonać bramkarza drużyny z Szeged. Później było już jednak zdecydowanie lepiej" - powiedział. Sternik Vive dodał, że ostatnie 15 minut kielecka drużyna rozegrała w sposób popisowy. "Bardzo dobrze bronił Sławek Szmal. Dobrze też graliśmy w obronie. Wyprowadzaliśmy też szybkie kontry. Widać, że Michałowi Jureckiemu potrzeba jeszcze trochę czasu po kontuzji, aby grać na wysokim poziomie. Ale jestem pewien, że już niedługo dojdzie do pełnej dyspozycji. "Lijek" (Krzysztof Lijewski - przyp. red) gra coraz lepiej. Julen Aginagalde był oczywiście klasą samą w sobie. Walczyliśmy i wygraliśmy ten mecz całkowicie zasłużenie" - chwalił podopiecznych Tałanta Dujszebajewa prezes Vive. Servaas dodał, że drużyna idzie w dobrym kierunku. "Nasza gra wygląda coraz lepiej. Ale szczyt formy szykujemy na kwiecień, maj i mam nadzieję na początek czerwca" - zakończył. Po 12 kolejkach Ligi mistrzów piłkarze ręczni Vive zajmują trzecie miejsce w tabeli grupy B. Tracą dwa punkty do lidera Vardaru Skopje i jeden do Rhein Neckar Loewen.