Oba zespoły przystąpiły do tego meczu w czternastoosobowych składach, bez kilku kontuzjowanych zawodników. W drużynie z Mannheim zabrakło Jespera Nielsena i Steffena Fatha, a w ekipie mistrza Polski braci Dujshebaevów i Luki Cindricia. Wynik spotkania otworzył Mads Larsen, który rzutem z drugiej linii pokonał Filipa Ivicia. Za chwilę kielczanie mogli przegrywać wyżej. Zawodnicy mistrza Polski zgubili piłkę w ataku, ale zespół uratował Ivić, który efektowną paradą zatrzymał Gudjona Sigurdssona. Kilkadziesiąt sekund później wyrównał Mateusz Jachlewski. Goście po raz pierwszy wyszli na prowadzenie w piątej minucie po trafieniu Michała Jureckiego (3-2), ale od tej pory inicjatywę przejęli Niemcy. Pierwsze skrzypce grał w ich drużynie, czego można się było spodziewać, Andy Szmid. Szwajcarski rozgrywający zdobył trzy z pierwszych czterech bramek niemieckiej ekipy. W 12. min gospodarze mogli odskoczyć na dwa trafienia, ale rzut karny wykonywany przez Sigurdssona obronił Vladimir Cupara. Co nie udało się Islandczykowi, kilkadziesiąt sekund później dokonał Jannik Kohlbacher. Gospodarze prowadzili 6:4, a cztery minuty później ich przewaga wzrosła do trzech bramek, po kolejnym trafieniu Szmida. Szwajcara świetnie uzupełniał Duńczyk Mads Larsen, który w pierwszych 20 minutach pięciokrotnie pokonał Ivica. Po okresie przestoju kielczanie zaczęli lepiej grać w ataku, ale gospodarze nie pozwolili im zbliżyć się do siebie na mniej niż dwie bramki, a pod koniec pierwszej połowy jeszcze odskoczyli od rywali. W 26. minucie ich przewaga wzrosła do czterech trafień (16-12 - Sugurdsson). Po 30 minutach Rhein-Neckar Loewen prowadziło z polską drużyną 18-14. Pod koniec tej części gry kontuzji kolana doznał obrotowy "Lwów" Kohlbacher, ale po zmianie stron pojawił się jednak na parkiecie i był jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. Druga połowa rozpoczęła się od szóstej bramki Szmida, kielczanie odpowiedzieli golami Jachlewskiego i z rzutu karnego Julena Aginagalde. W 35. min gospodarze wygrywali już tylko dwoma bramkami (19-17), po tym jak Andeasa Palickę pokonał Arciom Karalek. Zespół trenera Nikolaja Jakobsena przetrwał kilkuminutowy kryzys i ponownie zaczął powiększać przewagę. Dziewięć minut później trafienie zaliczył Alexander Petersson i drużyna z Bundesligi wróciła do czterobramkowego prowadzenia (25-21). Nie załamało to jednak kielczan. W 50. min piłkę przechwycił Krzysztof Lijewski i skutecznie wykończył kontrę gości. Po bramce byłego reprezentanta kraju PGE Vive przegrywało tylko dwoma trafieniami. Na pięć minut przed końcem przy prowadzeniu "Lwów" 28:25 rzutu karnego nie wykorzystał Aginagalde i gospodarze nie dali już sobie odebrać wygranej, choć mistrzowie Polski byli o krok od doprowadzenia do remisu. Na pół minuty przed końcem rzut karny wykorzystał Blaż Janc (29-30). Słoweniec jeszcze raz trafił do bramki rywali, ale uczynił to już po czasie. Mimo porażki mistrzowie Polski pozostali na czwartej pozycji w tabeli grupy A. Taki sam dorobek punktowy co drużyna z Kielc (14 pkt) mają także "Lwy", ale gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Rhein-Neckar Loewen - PGE Vive Kielce 30-29 (18-14) Rhein-Neckar: Mikael Appelgren, Andreas Palicka - Andre Szmid 8, Jannik Kohlbacher 7, Mads Larsen 6, Alexander Petersson 3, Vladan Lipovina 2, Gudjon Sigurdsson 2, Jerry Tollbring 1, Patrick Groetzki 1, Bogdan Radivojević, Ilija Abutović, Filip Taleski, Gedeon Guardiola. PGE Vive: Vladimir Cupara, Filip Ivić - Julen Aginagalde 5, Michał Jurecki 4, Mariusz Jurkiewicz 4, Władysław Kulesz 4, Blaż Janc 3, Arciom Karalek 3, Mateusz Jachlewski 2, Krzysztof Lijewski 2, Angel Fernandez Perez 2, Bartłomiej Bis, Arkadiusz Moryto. Sędziowali: Martin Gjeding, Mads Hansen (Dania). Kary: Rhein-Neckar - 2 min. VIVE - 4 min.