Kielczanie muszą liczyć, że galaktyczny Paris Saint Germain nie pokpi sprawy i pokona Niemców. Wtedy PGE Vive przeskoczy THW Kiel w tabeli lepszym bilansem bezpośrednich meczów. To ważny handicap dla mistrzów Polski, bo zajmując czwartą lokatę w 1/16 zagrają z węgierskim MOL Pick Segedyn, a z piątego miejsca trafiają nadmistrza Niemiec Rhein Neckar Loewen. Nawet niedzielni kibice wiedzą, że pierwsza opcja jest o wiele korzystniejsza. Przeciwko Białorusinom trener Tałant Dujszebajew nie mógł wystawić kontuzjowanych Chorwatów Marko Mamića i bramkarza Filipa Ivicia oraz wychowanka kieleckiego klubu Bartłomieja Bisa. Ten ostatni we wtorek zerwał więzadła kolanowe przednie i czeka od 6 do 9 miesięcy przerwy. Większym problemem dla drużyny może być kontuzja chorwackiego bramkarza - w przyszłym tygodniu przejdzie szczegółowe badania i możliwe, że będzie potrzebna operacja, która wyłączy go z gry na około półtora miesiąca. A w tym czasie kielczan czekają decydujące mecze w Lidze Mistrzów w 1/16 i ewentualnie w 1/8 tych rozgrywek, a potem decydująca faza sezonu, do której Ivić będzie przystępował po długiej przerwie w grze i mało prawdopodobne, że będzie od razu w wysokiej formie. To jednak problem na przyszłość, bo w ostatnim meczu fazy grupowej osłabienia nie miały większego znaczenia. Może tylko brak Mamicia w obronie sprawił, że przez 25 minut w tej formacji panowała zasada "hulaj dusza" i z obu stron do siatki wpadało prawie wszystko. Po 20-stu minutach padło już ponad 30 goli, a kielczanie prowadzili 17-14. Gdy tylko mistrzowie Polski poprawili ten element, goście zaczęli mieć z każdą minuta coraz większe problemy. W pierwszych minutach po przerwie rozstrzygnęła się sprawa wyniku. Z prowadzenia 20-17 zrobiło się po trzech kolejnych golach 23-17 i zagrożenie - o ile w piłce ręcznej na tym poziomie może taka sytuacja zaistnieć - co do zwycięstwa kielczan, minęło. Kibice mogli spokojnie rozkoszować się popisami graczy obydwu zespołów. Z fantazją rozgrywali akcje kielczanie, w bramce co rusz odbijał rzuty Sławomir Szmal, a po przeciwnej stronie można było mieć satysfakcję, że nie tak dawno temu w polskiej lidze, i to nie w Kielcach czy w Płocku ale w Szczecinie, grał zawodnik pokroju Siarheia Szyłowicza. Leworęczny rozgrywający Mieszkowa był najlepszym graczem swojej drużyny. W ostatnim kwadransie trwało "polerowanie" wyniku - Brześć zbliżał się na 4 gole, kielczanie wracali do 6 bramek przewagi. Wreszcie pojawił się na boisku serbski kołowy Mieszkowa Rastko Stojković, który w Kielcach spędził cztery, chyba najlepsze, lata swojej kariery, a swoim charakterem i walecznością zapracował na miano ikony kieleckiego klubu. Na wynik meczu PSG z THW Kiel trzeba poczekać do niedzielnego wieczoru, bo mecz rozpocznie się o 19. lech PGE Vive Kielce - Mieszkow Brześć 33-28 (20-17) PGE Vive: Sławomir Szmal, Filip Ivić - Michał Jurecki 3, Alex Dujshebaev 6, Mateusz Kus 2, Julen Aginagalde 1, Karol Bielecki 1, Mateusz Jachlewski 3, Manuel Sztrlek 4, Blaż Janc 1, Krzysztof Lijewski 4, Mariusz Jurkiewicz 2, Urosz Zorman 1, Dean Bombacz 1, Darko Djukić 4. Mieszkow: Ivan Peszić, Ivan Mackiewicz - Dzianis Rutenka 4, Andrej Jaszczanka, Andrej Jurynok 1, Vid Poteko 2, Dmitrij Nikulenkow 1, Rastko Stojković 4, Ljubo Vukić 2, Rajko Prodanović 1, Pavel Horak, Simon Razgor 1, Artsiom Selwasiuk, Petar Djordjić 4, Siergiej Szyłowicz 6, Aleh Astraszapkin 2. Sędziowie: Andreu Marin i Ignacio Garcia Serradilla (Hiszpania). Kary: Vive - 8 min. Mieszkow - 8 min. Widzów: 4000. Po meczu powiedzieli: Siergiej Bebeszko (trener Mieszkowa Brześć): - Wynik tego meczu nie zmieniał naszej sytuacji w tabeli grupy, ale przyjechaliśmy tutaj wygrać. VIVE jednak zagrało lepiej od nas i zasłużenie zdobyło dwa punkty. Możemy być zadowoleni tylko z pierwszej połowy, później inicjatywa należała do przeciwnika. Teraz już możemy przygotowywać się do fazy pucharowej. Rastko Stojkovic (obrotowy Mieszkowa Brześć): - To był prawdopodobnie mój ostatni mecz w Lidze Mistrzów w karierze. Gratuluję kieleckiemu zespołowi zwycięstwa i dziękuję za wspaniałe przyjęcie. Cieszę się, że kibice nadal o mnie tutaj pamiętają. Zawsze chętnie wracam do tego miasta i tej hali. Tałant Dujszebajew (trener PGE VIVE Kielce): - To był dla nas bardzo ważny mecz. Tylko zwycięstwo przedłużało nasze nadzieje na czwarte miejsce w grupie, ale teraz nie wszystko zależy od nas. Wygraliśmy i będziemy czekać na wynik niedzielnego meczu w Paryżu. Obojętnie jednak jakie zajmiemy miejsce, będziemy dalej walczyć. Julen Aginagalde (obrotowy PGE VIVE Kielce): - W tym spotkaniu interesowały nas tylko dwa punkty. Wygraliśmy i teraz pozostaje nam tylko trzymać kciuki na mistrza Francji, aby w niedzielę wygrał u siebie z THW Kiel. Jeśli się tak stanie, to zajmiemy czwarte miejsce w grupie i w pierwszej rundzie play off rewanż zagramy u siebie.