Wynik spotkania otworzył skutecznym rzutem z drugiej linii rozgrywający PGE Vive Kielce Branko Vujović. W piątej minucie Ivana Peszicia pokonał Władysław Kulesz i kielczanie wygrywali już 2:-0. Nie zdeprymowało to jednak mistrza Białorusi, który odpowiedział czterema bramkami z rzędu. W dziewiątej minucie Andreasa Wolffa pokonał Aleksander Szkurinski i goście prowadzili 4-2. Po kolejnych czterech minutach Rosjanin trafił ponownie i było już 6-3 dla Mieszkowa. Dopiero teraz kielczanie zaczęli grać lepiej. W 16. min. swoją trzecią bramkę zdobył Igor Karaczić i przewaga rywali stopniała do jednego trafienia (6-7). Minutę później był już remis (Vujović). W kolejnej akcji trafił ponownie Karaczić i zespół z Kielc wyszedł na prowadzenie (8-7). W 21. min. ogromne brawa od kieleckiej publiczności zebrał Wolff, który wygrał pojedynek sam na sam ze Szkurinskim. Gospodarze, mimo że nadal popełniali błędy w ataku, zdołali powiększyć prowadzenie (24. min. - 11-8, bramka Arcioma Karaleka). Końcówka pierwszej połowy, to znów nieskuteczna gra kielczan. Wykorzystał to mistrz Białorusi, który po bramce z karnego byłego zawodnika Vive Darko Djukicia doprowadził do remisu (29. min. - 11-11). Tuż przed przerwą trafił jednak Daniel Dujshebaev i polska drużyna po 30 minutach wygrywała 12-11, ale do jej gry można było mieć sporo zastrzeżeń. Ekipa z Kielc prowadzenie zawdzięczała głównie świetnej postawie Wolffa, który obronił dziewięć rzutów zespołu z Brześcia. Kolejną świetną interwencją niemiecki bramkarz popisał się w 34. min., zatrzymując Williama Accambraya. Minutę później, w starciu z jednym rywali, ucierpiał Karaczić. Mistrz Białorusi, który w poprzedniej kolejce pokonał Vardar Skopje, chciał w Kielcach sprawić kolejną niespodziankę. Wynik cały czas oscylował wokół remisu, a w głównych rolach występowali obaj bramkarze (Wolff i Peszić). Dopiero w 47. min. Vive odskoczyło od rywali na dwie bramki (21-19 - Alex Dujshebaev). Chwilę wcześniej kolejny raz błysnął Wolff, który w kapitalnym stylu zatrzymał Simona Razgora, a następnie obronił rzut karny egzekwowany przez Djukica. Dwie minuty później na kieleckiej ławce zrobiło się trochę spokojniej (22-19 - Daniel Dujshebaev). Na osiem minut przed końcem, po trafieniu Blaża Janca, Vive wygrywało już 25-21. Kielczanie nie dali sobie już odebrać ciężko wywalczonego, piątego zwycięstwa w rozgrywkach. Końcówka należała zdecydowanie do polskiej drużyny, która wygrała ostatecznie 30-24, a rywalom ochotę do gry zupełnie odebrał Wolff. To było ostatnie spotkanie kielczan w tym roku w Lidze Mistrzów. W kolejnym meczu, w lutym 2020 roku, Vive zagra na wyjeździe z francuskim Montpellier HB. Autor: Janusz Majewski PGE Vive Kielce - Mieszkow Brześć 30-24 (12-11) PGE Vive: Andreas Wolff, Mateusz Kornecki, Miłosz Wałach - Blaż Janc 7, Branko Vujović 6, Igor Karaczić 4, Arciom Karalek 4, Daniel Dujshebaev 3, Władysław Kulesz 3, Alex Dujshebaev 2, Julen Aginagalde 1, Doruk Pehlivan, Krzysztof Lijewski, Mariusz Jurkiewicz, Angel Fernandez Perez, Romaric Guillo. Mieszkow: Ivan Peszić, Ivan Mackiewicz - William Accambray 6, Darko Djukić 5, Aleksander Szkurinski 4, Sandro Obranović 3, Marko Panić 2, Jaka Malus 2, Nikita Waliupow 1, Simon Razgor 1, Branko Kankaras, Daniel Andrejew, Andrej Jurynok, Nemanja Obradović, Maksim Baranow, Arciom Selwasiuk. Karne minuty: PGE Vive - 12 min. Mieszkow - 8 min. Sędziowali: Mirza Kurtagic i Mattias Wetterwik (Szwecja). Widzów: 4 000.