Wielkopolska piłkarkom ręcznym z Lublina wyraźnie ostatnio nie służy. Trzy lata temu po raz ostatni dotarły do finału tych rozgrywek, wtedy jeszcze w Gnieźnie, w pierwszej połowie rzuciły wtedy ekipie Zagłębia zaledwie sześć bramek. Przegrały wyraźnie, 15:24, a przecież w Superlidze potrafiły toczyć zacięte boje z potentatem z Dolnego Śląska, uczestnikiem Ligi Mistrzyń. Aż przyszedł finał w Kaliszu i... sytuacja się powtórzyła. Show Moniki Maliczkiewicz. MVP finału Orlen Pucharu Polski zatrzymała rywala z Lublina Zagłębie było faworytem, mogło podejść do tej potyczki na luzie. Tytuł mistrzyń Polski obroniło już dwa tygodnie temu, w niezwykły sposób, wygrywając na terenie największego rywala w Lublinie (27:23). Zrewanżowało się więc za przegrane rzuty karne w lutym w swojej hali, a przecież wtedy wydawało się jeszcze, że walka o tytuł będzie ciekawa. Nic z tego. I to Zagłębie już w piątek w Kaliszu pokazało, że pewnie zmierza po podwójną koronę, ograło w półfinale Gminy Kobierzyce, czyli jedyną drużynę, z którą przegrało w lidze w normalnym czasie gry. Finał nie miał praktycznie żadnej historii, zakończyła się ona niespodziewanie już po kilku minutach. Było 3:2 dla mistrzyń Polski z Lubina, które prezentowały szybką, nowoczesną piłkę ręczną, gdy w swoisty trans wpadła doświadczona bramkarka Monika Maliczkiewicz. Broniła fenomenalnie, ale też mocno pomagały jej koleżanki z defensywy. W ekipie MKS FunFloor nie było żadnej piłkarki, która byłaby w stanie przełamać tę niemoc. Bezradna była też trenerka lublinianek Edyta Majdzińska - poprosiła o przerwę raz, poprosiła drugi raz - nic się nie zmieniało. Apelowała do swoich zawodniczek, byłych i obecnych reprezentantek Polski, o szybszą grę piłką, unikanie kozłowania. Nic się jednak nie zmieniało, Zagłębie kontrowało, rzucało raz za razem. I gdy odskoczyło na 10:2, praktycznie było już po mecz. Zespół z Lublina został rozbity, w 23. minucie Daria Michalak podwyższyła z kontry na 14:4. Dziesięć bramek straty na tym poziomie gry rywala? Dystans nie do odrobienia. Plus 13, pogrom. Lubin znów nie zostawił złudzeń Lublinowi I tak to już wyglądało do samego końca, Zagłębie stale miało około dziesięciu bramek przewagi. A gdy w 50. minucie trafiła Karolina Jureńczyk, a zaraz po niej Aleksandra Zych, mistrz Polski odskoczył na 27:14. Pogrom, przepaść. Skończyło się na 29:18, choć zespół Bożeny Karkut do końca walczył o 30. trafienie. Zabrakło jednak już koncentracji w ostatniej akcji, sama wysoka wygrana wystarczyła. A gdy jeszcze przed rzutem wolnym bezpośrednim cała ławka Zagłębia, włącznie z trenerką Karkut, ruszyła w kierunku środka boiska, zawodniczki Zagłębia zrezygnowały z próby. Chwilę się pocieszyły, a później ruszyły w kierunku kontuzjowanej Karoliny Kochaniak-Sali, swojej liderki, bez której muszą kończyć sezon. - Dziewczyny walczyły z ogromnym sercem z obronie, ale i mądrze grały w ataku. Zagłębie na tronie w podwójnej koronie - podsumowała trenerka Karkut, legenda polskiej piłki ręcznej. KGHM Zagłębie Lubin - MKS FunFloor Lublin 29:18 (16:8) Zagłębie: Maliczkiewicz, Zima - Promis, Pankowska, Grzyb, Przywara 6, Górna 6, Zych 1, Drabik 1, Szarková, Milczarczyk, Michalak 3, Bujnochová 4, Matieli 4, Jureńczyk 3, Milojević 1. MKS: Wdowiak, Gawlik - Roszak 6, Więckowska 3, M. Kovářová 2, Posavec 2, Balsam 2, Płomińska 1, D. Więckowska 1, Tomczyk 1, Achruk, Türkoğlu, Szynkaruk, Olek.