Już za pięć dni Polacy zagrają w duńskim Herning z Niemcami, za siedem z Czechami, a za dziewięć - ze Szwajcarią. Awans do drugiej rundy mundialu wywalczą trzy zespoły z tej grupy, to cel minimum dla reprezentacji Marcina Lijewskiego. Cel realny, mimo że w Danii nasi wystąpią bez Michała Daszka i Szymona Sićki. Forma, jaką Polacy pokazali w turnieju 4 Nations Cup, daje jednak dużo optymizmu. Grali z innymi uczestnikami mundialu, choć - to oczywiste - jedynie Austriacy przypominają stylem gry naszych grupowych rywali. Z Austrią Biało-Czerwoni wygrali jednak 31:19, Japonię, bez naszych największych gwiazd, pokonali 30:29, a dziś rozprawili się jeszcze z Tunezją. I to w jakim stylu! Polska - Tunezja w 4 Nations Cup. Kapitalny mecz Polaków, szybki "odjazd" już w pierwszych minutach W kadrze na 4 Nations Cup znalazło się w polskiej ekipie 21 zawodników - wszystkich do Danii Lijewski zabrać nie może. Trwały więc ostatnie "eliminacje" kadrowe i trzeba przyznać, że niektórzy kandydaci do wyjazdu zaprezentowali się rewelacyjnie. Choćby Damian Przytuła, który w 4 Nations Cup nie pokazał wcześniej nic, co dawałoby mu szansę na wygranie miejsca na lewym rozegraniu w kadrze do Herning. Dziś zaś już na samym początku dwa razy przymierzył z dystansu, zdobył dwie bramki. A później dorzucił dwie asysta do Kamila Syprzaka i Piotra Jędraszczyka. Ten ostatni tak samo walczy o miejsce na środku, tu konkurencja jest spora. I też szybko dwa razy trafił, imponował swoją ruchliwością. Nie można również zapomnieć o Marcelu Jastrzębskim, tak świetnie grającym w czwartkowym meczu z Japonią. Teraz "czarował" Tunezyjczyków, bronił na bardzo wysokiej skuteczności. I pewnie to w jego kierunku delikatnie przechyla się szala jako golkipera numer dwa, choć Kacper Ligarzewski również zaprezentował się dobrze. A kończył spotkanie Adam Morawski. Polacy szybko odskoczyli rywalom, po trafieniach Jana Czuwary i Mateusza Wojdana prowadzili już 6:2. A gdy w 18. minucie po raz trzeci huknął z dystansu Przytuła, zrobiło się 11:5. Były gracz Górnika Zabrze dobrze radził sobie też na środku defensywy, tworzył zgrany duet z Bartłomiejem Bisem. Tunezyjczycy odrobili wkrótce połowę tych strat, pomogła im w tym kuriozalna kara dla Syprzaka, wsparta irytującą symulacją rywala, który sam szukał kontaktu z polskim obrotowym. Gdy jednak siły się wyrównały, znów nastąpił polski koncert. I ucieczka aż na siedem trafień, przesądzająca właściwie o losach meczu. Wysoka przewaga Polski w drugiej połowie spotkania z Tunezją. Świetny prognostyk przed mundialem Większych emocji sportowych już w tym spotkaniu być nie mogło, co nie znaczy, że nic się nie działo. A działo się wiele. Lijewski dawał szansę kolejnym zawodnikom, a ci trzymali równie wysok poziom. Kapitalnie do bramki wprowadził się Morawski, skutecznością imponował Mikołaj Czapliński, który jest kolejną opcją - po Syprzaku i Pawle Paterku - do wykonywania rzutów karnych. No i Kamil Syprzak raz po raz odnajdywał się na kole, też trafiał obok tunezyjskich bramkarzy. Aż w końcu zastąpił go Łukasz Rogulski. W 47. minucie Polacy uciekli już na dystans 10 bramek (29:19), a chwilę później nawet na 11 (31:20). I to po trafieniu bramkarza Morawskiego, rzucił przez całe boisko. Był już trzynastym polskim zawodnikiem, któremu zapisano trafienie w protokole meczowym. Dopiero ostatnia seria zmian trochę zepsuła wynik, zwłaszcza zejście Syprzaka. Młodzi rozgrywający: Jakub Będzikowski i Andrzej Widomski, też byli jednak nieskuteczni. Tunezyjczycy zdobyli cztery bramki z rzędu. I na tym się ich "pogoń" skończyła. A do tego Ghazi Ben Ghali zgłupiał w same końcówce - pociągnął za rękę rzucającego - już w wyskoku - Jędraszczyka. Mógł spowodować poważną kontuzję, skończyło się na strachu. I czerwonej kartce. Polska - Tunezja 33:24 (19:12) Polska: Jastrzębski, Ligarzewski, Morawski 1 - Syprzak 6, Przytuła 5 (1), Czapliński 5 (2), Jędraszczyk 3, Czuwara 2, Wojdan 2, Moryto 2 (1), Widomski 2, Pietrasik 2, Marciniak 1, Adamski 1, Będzikowski 1, Bis, Papina, Rogulski. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 4/4.