Polska Agencja Prasowa: Jak prezentował się na tych mistrzostwach zespół rumuński? Karolina Kudłacz: Nie mamy zbyt dobrego rozeznania jeśli chodzi o Rumunki. Zmienił się trener, zmieniło się parę zawodniczek. Przed chwilą rozmawiałam z koleżankami z Niemiec (Kudłacz na co dzień występuje w HC Lipsk), które z nimi grały w grupie D i jako jedyne z nimi wygrały (26:23). Według ich opinii to bardzo mocny zespół, wróciły różne starsze, doświadczone zawodniczki. Grają szybko i twardo w obronie i wyprowadzają błyskawiczne kontrataki. Dzisiaj będziemy miały zajęcia z taktyki, to będziemy trochę mądrzejsze. W grupie D, z której pochodzi wasz kolejny rywal, niemalże do ostatniej chwili toczyła się walka o czołowe lokaty. W polskiej ekipie przeważała opinia, że najlepiej byłoby trafić na Niemki, które ostatecznie bez straty punktu zajęły pierwsze miejsce. Czy zgadza się pani z taką opinią? - Wyniki w grupie D pokazują, że była bardzo wyrównana. Wiele spotkań kończyło się "na styku". Właściwie do ostatniego spotkania nie było wiadomo kto wyjdzie z grupy, z jakiego miejsca. Nie było wielkiej różnicy między trzema pierwszymi drużynami (Niemcy, Rumunia, Węgry), na każdą z nich mogłyśmy trafić. Padło na Rumunię. Dziewczyny chciały Niemki, ale ja osobiście nie. Czy to prawda co mówią obserwatorzy, że Rumunki grają bardzo siłowo? - Rumunię rzeczywiście cechuje bardzo duża fizyczność w grze. Mają mocno zbudowane zawodniczki, grające bardzo ostro w obronie, wręcz na pograniczu brutalnych faulów. Co prawda my też pokazałyśmy, że naszą mocną stroną jest obrona. Zapowiada się wyrównane spotkanie, które oby zakończyło się pomyślnie dla nas. Czy nie czujecie panie już zmęczenia turniejem? - Po tylu spotkaniach na pewno każdemu coś tam strzyka w kościach. Ale w takich momentach, na mistrzostwach, o tym się nie myśli. Wylejemy ostatnią kroplę potu, żeby wygrać. Każdy zespół ma w nogach po pięć spotkań, pewnie włożył w nie podobny wysiłek. Każde spotkanie angażuje sporo nie tylko sił fizycznych ale i mentalnych. Pewnie nasza dyspozycja nie będzie już tak dobra jak na początku mistrzostw, ale nadrobimy to walką i sercem. W Nowym Sadzie rozmawiał Cezary Osmycki