Trener reprezentacji Polski Marcin Lijewski miał po meczu z Hiszpanią żal do swojego zespołu - brakowało mu konsekwencji w drugiej połowie, tak w obronie, jak i w ataku. Mimo wielu wahań Polacy przez trzy kwadranse toczyli wyrównany bój z trzecim zespołem świata, ostatecznie jednak przegrali dość wysoko - 25:31. Niemal w takim samym stosunku, bo 31:24, Serbia pokonała w Girolles Słowację. I to dziś zespół z Bałkanów był rywalem Biało-Czerwonych. Hiszpania lepsza od Polski. Trzy czwarte meczu było jednak całkiem całkiem Ważne decyzje Lijewskiego, na niektórych pozycjach będzie miał spory ból głowy Lijewski dokonał tylko jednej zmiany w składzie - za Jakuba Skrzyniarza pojawił się inny bramkarz Mateusz Kornecki. Skrzyniarz może być właściwie pewny miejsca w wyjściowej szesnastce na mistrzostwa Europy - rywalizacja toczy się o pozycję tego drugiego. Może nawet do Niemiec pojadą wszyscy trzej, ale raczej w meczowej kadrze będzie miejsce dla dwóch z nich. Kornecki zaczął od początku, miał kilka bardzo dobrych momentów, nie wypadł źle. W drugiej połowie pojawił się za to Morawski i od razu popisał się interwencją w sytuacji sam na sam. Później takich miał jeszcze kilka. Selekcjonera czeka tu ciężki wybór. Podobnie miało być na środku rozegrania - aż czterech graczy aspirowało do dwóch, maksymalnie trzech miejsc w kadrze. Do Hiszpanii nie poleciał jednak Piotr Jędraszczyk, który w kraju leczy uraz, jego stan zdrowia jest wielką niewiadomą. W meczu z Serbią zaczął na tej pozycji Arkadiusz Ossowski, nieźle kierował grą drużyny, ale w 14. minucie doznał urazu barku podczas gry w obronie i opuścił boisko. To też może być spory problem, sytuacja nie wyglądała za dobrze. Zastąpił go Paweł Paterek, który potrafi grać szybko, ale raczej nie wyrasta ponad poziom krajowej Superligi. A w obecnej sytuacji Polska musi mieć do kierowania grą zawodnika lepszego. Być może Michała Olejniczaka, tu już decyzja należy do Lijewskiego. Jedna bramka zaliczki po pierwszej połowie. Gdyby nie dwa przestoje, byłoby dużo lepiej Polacy dobrze wyglądali na środku obrony, Bartłomiej Bis jest tu liderem formacji. Dziś najpierw pomagał mu Kamil Syprzak (udana współpraca), później Dawid Dawydzik, na końcu Maciej Gębala. Obrotowy PSG znakomicie wykonywał rzuty karne, ale też i pokazywał się na kole. W pierwszej połowie zdobył aż sześć bramek, to dzięki temu Biało-Czerwoni mieli przez cały czas inicjatywę. Prowadzili nawet 11:7 po trafieniach... bramkarza Korneckiego (rzut przez całe boisko do pustej bramki, wcześniej nie trafił tak Dawydzik) i Mikołaja Czaplińskiego (po kontrze). Wygrali jednak tę część gry "tylko" 15:14, bo pogubili w ostatnich fragmentach, głównie w ataku. Nie ma też wątpliwości, że jednym z liderów tej drużyny powinien być Szymon Sićko. Rozgrywający Industrii miał wreszcie zdecydowanie więcej lepszych momentów niż gorszych, stwarzał ogromne zagrożenie z dystansu. Zdecydowanie większe niż w pierwszej połowie Damian Przytuła, który też przecież ma "młotek w prawej ręce". Świetna gra Polaków w drugiej połowie. Ręce same składały się do oklasków Początek drugiej połowy był chyba taki, jakiego od swojej drużyny oczekuje Lijewski. Dwie efektowne interwencje zaliczył Adam Morawski, świetnie grała defensywa (na jej środku zaś Bis tym razem z Maciejem Gębalą), w ofensywie prym wiedli liderzy: Sićko, Syprzak, ale i coś dodali Olejniczak czy Jakub Szyszko. Biało-Czerwoni momentalnie odskoczyli na pięć bramek (22:17), trener Serbów Antonio Gerona musiał prosić o przerwę. To był decydujący moment, Serbowie już się nie podnieśli, nie zbliżyli na mniej niż trzy trafienia. Wreszcie swoje ogromne możliwości rzutowe zaczął pokazywać Przytuła, świetny w kontrach był Jakub Szyszko. Na 10 minut przed końcem Polacy prowadzili 30:24, tego już nie mogli wypuścić. A jeszcze na ostatnie 10 minut wszedł Ariel Pietrasik i czterema "pociskami" zdobył... cztery bramki. Polacy wyraźnie wygrali z zespołem również będącym europejskim średniakiem. Ale co ważniejsze - długimi fragmentami pokazywali grę, która już za tydzień w Berlinie może dać nadzieję na awans do drugiej fazy mistrzostw Europy. W sobotę zespół Lijewskiego zakończy turniej w Hiszpanii - o godz. 16 zmierzy się ze Słowacją. Z Katalonii Biało-Czerwoni polecą już bezpośrednio do Berlina, tam spędzą ostatnie dni przed startem walki o medale w mistrzostwach kontynentu. Polska - Serbia 38:33 (15:14) Polska: Kornecki 1, Morawski - Przytuła 5, Daszek, Olejniczak 3, Bis 1, Sićko 5, Paterek 1, Pietrasik 4, Ossowski, Powarzyński, Syprzak 7, Kosmala, Gębala 1, Szyszko 7, Urbaniak, Dawydzik, Czapliński 3. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 5/5. Serbia: Cupara, Milosavljev - Vorkapić 3, Kos 1, Abutović, Borzaš 4, Milosavljević 2, Kojadinović 2, Radivojević 6, Pusica, Ilić 4, Orbović 2, Kukić 2, Srdanović, Luka, Djordjić, Pechmalbec 2, Marsenić 4. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 6/6.