Po dwóch wyjazdowych zwycięstwach, w Magdeburgu i Trondheim, sytuacja Industrii Kielce w tabeli grupy B była dobra. Ewentualne pokonanie mistrza Danii w Hali Legionów mogło jeszcze ją poprawić. Wicelider Orlen Superligi trafił do grupy prawdopodobnie silniejszej, na pewno zaś bardziej wyrównanej, tu każda strata punktów boli podwójnie. Optymizm dawał fakt, że Tałant Dujszebajew miał do dyspozycji 15 graczy, a nie 12, jak choćby w Magdeburgu. Może już grać Igor Karacić, wrócił Benoit Kounkoud, jest Szymon Wiaderny, który w pierwszej połowie przełamał kielecką niemoc przy rzutach karnych. Ale to było za mało. Sprzedaż Andreasa Wolffa do THW Kiel wciąż odbija się bowiem czkawką. I mocno pokazało to starcie z Aalborgiem. Dyrektor sportowy Industrii Michał Jurecki nie ukrywa, że klub mocno rozgląda się w Europie za wzmocnieniem tej pozycji. Następca Mikkela Hansena szalał w Hali Legionów. Industria odrobiła jednak straty. A później... Duńczycy od początku wykorzystywali każdy błąd Industrii w ataku, kontrowali, powiększali przewagę. Od stanu 2:1 dla Industrii, gdy ładnie rzucił Igor Karacić, to goście byli lepsi. Odskoczyli na trzy bramki, gospodarze musieli gonić. A nie mieli żadnego pomysłu jak zatrzymać 22-letniego Thomasa Arnoldsena, z którym w Danii wiąże się nadzieje na zastąpienie Mikkela Hansena. Rozgrywający Aalborga już jest mistrzem olimpijskim, dziś nic nie robił sobie z defensywy kielczan. W pierwszej połowie oddał sześć rzutów, zdobył sześć bramek. Inna sprawa, że Miłosz Wałach, a po nim Sendro Mestrić znów spisywali się bardzo słabo. W tym całym marazmie kielczanom udało się jednak odrobić straty, w 18. minucie było 10:10, gdy Dylan Nahi dwa razy trafił po kontrach. Mało tego, gospodarze grali wtedy w osłabieniu, a na dodatek Mestrić zaliczył pierwszą skuteczną interwencję, obronił rzut skrzydłowego Bustera Juula. Wydawało się wtedy, że sytuacja została już unormowana, kielczanie poprawili grę, może zaczną pomagać bramkarze. Nic z tego, trener Industrii dał odpocząć Maquedzie i Danielowi Dujszebajewowi, drugą linię tworzyło trzech niskich zawodników: Karacić, Moryto i Olejniczak. Duńczycy zacieśnili więc środek, gospodarze zaczęli mieć problemy w ataku. A jeszcze z boiska wyleciał po raz drugi Monar, za trafienie rywala w twarz przy zasłonie w ataku, a zaraz po nim - Gębala, tym razem w obronie. I goście odskoczyli nagle na 15:11, mieli jeszcze piłkę. Fatalna końcówka pierwszej połowy wicemistrza Polski. Kary, rzut w twarz bramkarza. No i... pusto w bramce Industrii Jakby tych wszystkich nieszczęść było mało, Moryto w czystej sytuacji trafił Fabiana Norstena, bramkarza Aalborga, w twarz. I to zakończyło się kolejną karą w ekipie mistrza Polski. Niemoc kielczan przełamał dopiero w ostatniej minucie przed przerwą Gębala, trafił na 12:17. Sytuacja już była bardzo trudna, ale stała się jeszcze gorsza. Norweski skrzydłowy Kristian Bjørnsen wkręcił piłkę niemal z końcowej linii, a łapał ją w powietrzu, po odbiciu od słupka. Dlaczego tak się stało? Bo kielczanie rozgrzali Norstena, który odbił 9 z ich 20 rzutów. Wałach z Mestriciem zanotowali jedną skuteczną interwencję, przy 19 próbach rywali w bramkę. Kibice w Hali Legionów zapewne wzdychali za Andreasem Wolffem. Hala Legionów żyła jednak w drugiej połowie, mimo że przewaga Aalborga wzrosła szybko do siedmiu trafień. I pomimo błędu kroków Maquedy w pierwszej ofensywnej akcji oraz pudła z karnego Wiadernego w drugiej. W 39. minucie Industria przegrywała "tylko" 17:21, nadzieje więc wróciły. Później były trzy bramki Aalborga, ale w ważnym momencie, widząc niemoc swojej drużyny, o przerwę poprosił trener Aalborga Maik Machulla. Trzy bramki Industrii Kielce, wróciły nadzieje w Hali Legionów. Mistrz Danii szybko je rozwiał Niemiecki trener, przez lata prowadzący Flensburg, doskonale zdawał sobie sprawę, że musi znów "zgasić" entuzjazm w ekipie gospodarzy. I tego dokonał. Zalecił wykonanie akcji i stworzenie przewagi przy Arciomie Karalioku, tam akcję miał kończyć Marinus Munk. I robił to raz za razem. Gospodarze zaś zaczęli się mylić na potęgę, przy kolejnym karnym (Karacić), w ataku pozycyjnym. Zrobiło się 20:27, Duńczycy już na dobrą sprawę mogli dopisać sobie dwa punkty i wyprzedzić Industrię w tabeli. Końcówka tego spotkania została więc pozbawiona emocji, jakich mogliśmy się jednak w Hali Legionów spodziewać. Niby Aalborg to finalista ostatniej Ligi Mistrzów, ale jednak już bez Hansena, w tym sezonie nie miał rewelacyjnych wyników. W Kielcach pokazał jednak dużą jakość, wygrał jak najbardziej zasłużenie. Mimo, że w końcówce grał już na sporym luzie, kończył akcje z fantazją. W przyszłą środę wicemistrz Polski zakończy pierwszą rundę - starciem w Segedynie z Pickiem. Industria Kielce - Aalborg Håndbold 28:35 (12:18) Industria: Wałach (4/26 - 15 proc.), Mestrić (1/14 - 7 proc.) - Maqueda 5, Moryto 5, Karacić 3, Gębala 3, Karaliok 3, Nahi 3, Olejniczak 2, D. Dujszebajew 2, Wiaderny 1, Surgiel 1,Monar, Rogulski, Kounkoud. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 1/3. Aalborg: Norsten (15/43 - 35 proc.), Hellberg - Arnoldsen 9, Thurin 7, Munk 5, Martins 4, Bjornsen 4, Moller 3, Juul 2, Nilsson 1, Hald 1, Wiesmach, Barthold, Larsen, Vlah, Mollgaard. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 2/2.