Decyzję o przełożeniu spotkań podjął Komitet Wykonawczy Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej - jest to oczywiście spowodowane napaścią Rosji na Ukrainę i konfliktem na terenie tej ostatniej. Jeszcze we wtorek prezes ZPRP Henryk Szczepański nie wiedział, jaka będzie decyzja i czy Polki polecą do Rosji. - Czekamy w napięciu na podjęcie wspólnych, rozsądnych decyzji z naszymi władzami światowymi i krajowymi - mówił wtedy. Związek zwrócił się nawet z wnioskiem o bezterminowe przełożenie tych spotkań. Polki nie chciały grać w Rosji Dziś już wiemy, że te mecze się nie odbędą, podobnie jak i kobiecy dwumecz Ukrainy z Czechami, zaplanowany na 4 i 5 marca. Jedynie męskie starcia Finlandii i Ukrainy w preeliminacjach do mistrzostw świata zostaną rozegrane w drugiej połowie marca w Finlandii. Polki miały najpierw podjąć Rosję 3 marca w Koszalinie, rewanż był zaplanowany trzy dni później w dalekim Astrachaniu. Polskie zawodniczki, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie chciały w obecnej sytuacji lecieć na wschód. Dodatkowo EHF poinformowała, że zarówno ukraińskie kluby, jak i rosyjskie, swoje pozostałe mecze w europejskich pucharach w roli gospodarzy będą rozgrywać w neutralnych krajach. Polska walczy z Rosją o pierwsze miejsce Polska gra w jednej grupie wicemistrzem olimpijskim Rosją w eliminacjach do listopadowych mistrzostw Europy, odbędą się w Słowenii, Macedonii Północnej i Czarnogórze. Po dwóch kolejkach Polki i Rosjanki mają po 4 punkty, bo wygrały swoje mecze z Litwą i Szwajcarią. Są więc o krok od awansu do turnieju finałowego. Kiedy te spotkania zostaną rozegrane - nie wiadomo. Teoretycznie eliminacje powinny się zakończyć pod koniec kwietnia - 20 kwietnia Polska zagra jeszcze na wyjeździe z Litwą, a cztery dni później podejmie Szwajcarię. Mimo odwołania spotkań z Rosją, Polki nie zamierzają rezygnować ze zgrupowania w Koszalinie, które odbędzie się zgodnie z planem. Możliwe, że zorganizowane zostaną dwa towarzyskie mecze.